środa, 8 stycznia 2014

R. 19 ` Ostre odłamki szkła

Długa do kolan, czerwona sukienka ze złotym paskiem podkreślającym piersi oraz wysokie szpilki pod kolor zdobiły ją już od południa. Czarne włosy zostały modnie upięte na bok oraz ozdobione świecącym grzebieniem o ciekawym wzorze. Tak ubrana wybierała się na galę rozdania złotych globów, gdzie miała towarzyszyć Taylorowi Lautnerowi w ramach reklamy ,,Białego puchu miłości’’.
  Nie miała najmniejszej ochoty na uczestnictwo w owej uroczystości, lecz praktycznie rzecz biorąc została do tego zmuszona. Jennifer zawsze odznaczała się przede wszystkim twardą postawą oraz mottem ,,kariera przede wszystkim’’. Momenty zrozumienia uczuć innych ludzi, takie jak podczas show u Kimmela, były u niej prawdziwą rzadkością.
  Selena stała na balkonie, patrząc z uwielbieniem na ogród oraz pusty zbiornik basenu. Czekała z utęsknieniem na lato, chcąc nareszcie zapomnieć o płaszczach oraz niewygodnych żakietach na rzecz lekkich koszulek. O takich właśnie sprawach rozmyślała, nie dopuszczając do siebie problemów i zmartwień, tłoczonych w sobie. Czekał ją długi wieczór, przez który nie mogła sobie pozwolić na zły humor, czy jakieś ataki depresyjne.
  Odetchnęła głęboko świeżym, chłodnym powietrzem, opierając się o drewnianą barierkę. Czego mogła się spodziewać po tej gali? Demi nie została zaproszona, Debby również. W takim bądź wypadku On też nie, prawda? Przymknęła powieki, karcąc się w duchu za samo wspomnienie osoby Nicholasa.
 Z jednej strony nie chciała go widzieć, w końcu zdecydowała się na definitywne zakończenie kontaktów, a jego bliska obecność na pewno by tego nie ułatwiła. Z drugiej jednak pragnęła go zobaczyć, odnowić swe wspomnienie jego idealnej postaci, usłyszeć gdzieś w pobliżu zachrypnięty śmiech.
   Zaklęła w myślach, uświadamiając sobie, iż znów wróciła do dręczącego tematu.
  Cieszyła się, że jej towarzyszem został Taylor. Bo choć prywatnie znali się słabo, przez długą wspólną pracę zdążyła się przekonać, jaki z niego fajny facet. Przyjaciele znaczyli dla niego bardzo wiele, troszczył się o ludzi z własnego środowiska. Wiedziała, iż może na nim polegać, że w razie potrzeby będzie jej podporą.
 - Selly? – usłyszała za sobą głos Demi, na co odwróciła się, wymuszając na twarz blady uśmiech.
 - Co jest? – spytała bez wahania, ręce wkładając do kieszeni granatowego swetra, założonego na elegancką kreację.
 - Twój telefon dzwoni jak oszalały – rzekła szatynka, marszcząc przy tym brwi.
  Wskazała kciukiem na środek pokoju Seleny, gdzie leżało urządzenie.
  Brunetka pokiwała ze zrozumieniem głową, omijając przyjaciółkę, po czym weszła do pokoju, by odebrać. Zastrzeżony numer zbił ją z tropu, lecz odpychała ze świadomości własne podejrzenia.
 - Halo? – mruknęła do aparatu.
 - Witaj, Selly. Jak tam zyski? – odezwał się męski głos, przez co zamarła, wstrzymując oddech.
  Zegar ścienny wybijał sekundę po sekundzie, a ona stała oniemiała, czując na sobie zdziwione spojrzenie Demetrii. Po dobrych kilku minutach zdołała z siebie wykrztusić:
 - To chyba pomyłka.
  Rozłączyła się pospiesznie, odkładając komórkę na stolik.
  Lovato przyglądała jej się przenikliwie, nic nie mówiąc. Przysiadła na skraju materacu, następnie starannie wymawiając słowa:
 - Co się z tobą dzieje?
  Selena spojrzała na nią ze zdziwieniem, zastanawiając się, o co jej może chodzi. Może ostatnimi czasy była cicha, lekko podenerwowana i nieskłonna do towarzyskich spotkań czy nawet wypadów z przyjaciółkami, lecz chyba miała do tego prawo?
 - Nic – stwierdziła pewnie, wzruszając ramionami.
 - Selly, dlaczego mnie okłamujesz?
 - Nie okłamuję cię – zaprzeczyła szybko.
  Praktycznie rzecz biorąc, mówiła prawdę. Nigdy jej nie okłamywała, nawet wówczas. Może jedynie zatajała niemiłą prawdę w związku z Charlie’m. W tej jednak sprawie miała usprawiedliwienie – robiła to dla jej dobra. Tak jej, jak i całej reszty własnego środowiska.
 - Wcale – rzekła Demi kąśliwie, szybko wychodząc z pomieszczenia.
  Wściekła na samą siebie złapała z kanapy ozdobną poduszkę koloru beżowego, po czym rzuciła nią w drzwi. Niestety nie wycelowała, a przedmiot uderzył z impetem w wiszącą na ścianie szklaną ramkę ze wspólnym zdjęciem Demi, Seleny oraz Debby. Ta spadła na podłogę, a szkło rozsypało się dookoła w drobne kawałeczki.
  Dziewczyna podbiegła szybko do miejsca, rzucając się na kolana, a po policzkach zaczęły jej płynąć łzy, swą zasłoną odgradzając oczy od rzeczywistości. Rękami na oślep szukała papieru z twarzami całej trójki. Gdy wreszcie jej się to udało, przetarła dłonią oczy, przyglądając się z utęsknieniem rozbawionym postaciom. Każda z nich miała inną minę, specjalnie wyreżyserowaną do zdjęcia. Zawsze się z niego śmiały, nazywając same siebie wariatkami z głupawką pospolitą. W tym momencie to wszystko Selenie wydawało się odległą przeszłością.
  Nawet nie próbując powstrzymać płaczu, zerknęła na otaczające ją ostre odłamki. Wzięła jeden z nich do ręki, badając krawędzie. Przejechała po nich lekko palcem, upewniając się w przekonaniu, że poradziłyby sobie z niejedną przeszkodą. A już przede wszystkim z ludzką skórą.
  Przyłożyła go bezmyślnie do nadgarstka, przyciskając mocno. Przejechała po ręce w dół, czując bolesne pieczenie. Syknąwszy, wypuściła przedmiot z ręki i objęła drugą, zaciskając zęby. Krew spływała swobodnie na parkiet, tworząc niewielką kałużę.
  Zasłużyłam na to, powtarzała sobie.
  Wtem ktoś uchylił ostrożnie drzwi, mówiąc:
 - Słyszałam huk, co się…
  Debby spojrzała z przerażeniem na Gomez, rozwierając szeroko usta. Podeszła do niej jakby się wahając, zaraz krzycząc:
 - DEMI!
  Przysiadła ostrożnie obok Seleny, głaszcząc ją delikatnie po plecach. Ta wiedziała, dlaczego nie chce jej przytulić, czemu od razu wezwała Demi. Deborah nienawidziła zapachu czy widoku krwi. Potrafiła od tego momentalnie zemdleć, zwymiotować lub zrobić się cała zielona na twarzy.
  Blondynka patrzyła w drugą stronę, oddychając ustami. Tymczasem Selena wylewała coraz większe dawki łez, zdając sobie sprawę z tego, jak nastolatka się dla niej poświęca.
 - Co jest? – usłyszały z korytarza donośny głos Demi, która po chwili weszła do pokoju.
  Bez zwłoki rzuciła się obok dziewczyn, biorąc brunetkę w objęcia. Ta uścisnęła ją z całych sił, plamiąc tym samym szarą koszulkę na czerwono.
 - Już dobrze, już dobrze – szeptała Lovato z przejęciem.

  Demetria opatrzyła starannie ranę śnieżnobiałym bandażem, zawijając go wokół nadgarstka tuż po polaniu szczypiącą wodą utlenioną. Selena nie protestowała, wręcz przeciwnie. Pozwalała jej robić ze sobą, co tylko chciała. Zachowywała się jak robot, niezdolny do życia, prowadzony przez kogoś. Nie odzywała się, pustym wzrokiem błądząc po przestrzeni, najczęściej przystając na chwilę przy widoku nacięcia.
 - Na szczęście nie poplamiłaś sukienki – stwierdziła Dee, przyglądając się kreacji ze wszystkich stron.
  Siedziały na krańcu wanny w łazience, a Demi trzymała na kolanach plastikową apteczkę, wyjętą wcześniej z szafki za lustrem.
 - Po co to zrobiłaś? – spytała cicho.
  Selena zerknęła na nią z ukosa, jakby bojąc się tego, co zobaczy. Jednak na twarzy przyjaciółki nie dostrzegła żadnego znaku złości, czy nawet zdenerwowania. Już otworzyła usta, by dać swą najkrótszą z odpowiedzi, gdy poczuła, że zaschło jej w gardle. Odchrząknęła głośno, czując jak z pewnego niebytu wraca do świata żywych.
 - Po nic – wymamrotała.
 - Ostatnio każda twoja odpowiedź zawiera słowo ,,nic’’ – wypomniała jej szatynka ze smutkiem.
  Do pomieszczenia wbiegła Debby, oznajmiając, że czarna limuzyna, mająca zawieźć brunetkę na galę, już stoi pod domem, a Taylor czeka pod drzwiami.
 - Gala – mruknęła Sel, uderzając zdrową ręką o czoło.
  Reszta w ekspresowym tempie poprawiła jej makijaż oraz uczesanie, zaraz prowadząc na dół. Selena wciąż czuła się jak we śnie, jakimś horrorze. Dopiero na widok Taylora, ubranego w niemal błyszczący czystością smoking, uśmiechnęła się blado, próbując wyglądać w miarę normalnie.
 - Hej – przywitał ją z szerokim uśmiechem, ukazując przy tym szereg śnieżnobiałych zębów.
 - Cześć, Tay. – odparła, chwytając się jego nadstawionego ramienia.
  Posłała jeszcze pocieszające spojrzenie w środek domu, po czym pomaszerowała razem z towarzyszem do samochodu, słysząc jak ten krzyczy na pożegnanie do Lovato i Ryan.
  Chudy młodzieniec ubrany w garnitur, ze specjalną czapką na głowie, otworzył przed nimi drzwi, ukazując ekskluzywne wnętrze. Kremowa, skórzana tapicerka prezentowała aż dziewięć siedzeń, porozstawianych w trzy ściany kwadratu. Każdy bok zawierał po trzy miejsca. Wszystko oświetlały różnobarwne halogeny, a chłodny wiaterek nawiewał z małego szyberdachu. W wielu miejscach widniały wysuwane stoliczki z różnymi smakołykami, takimi jak żelki, czy kandyzowane owoce. Do picia natomiast propozycją był szampan lub czerwone wino.
  Gomez usiadła tuż przy równoległych drzwiach, opadając na oparcie ze zmęczeniem. Czuła się tak, jakby miała za sobą niesamowicie ciężki, pracowity dzień.
 - Wszystko w porządku? – zapytał Lautner, kiedy szofer odpalił cichy silnik.
 - Tak, jasne – odrzekła przekonująco.
 - Będzie dobrze – powiedział chłopak, głaszcząc ją lekko po ramieniu.

1 komentarz:

  1. Podoba mi się wygląd bloga, styl pisania, rozbudowane opisy i brak błędów. Co do treści, no cóż, nie moja bajka, jednak widać, że masz talent i gdybyś napisała coś całkiem Twojego byłabym fanką numer jeden.
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie. :)
    http://www.elficka-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń