Długa do kolan,
czerwona sukienka ze złotym paskiem podkreślającym piersi oraz wysokie szpilki
pod kolor zdobiły ją już od południa. Czarne włosy zostały modnie upięte na bok
oraz ozdobione świecącym grzebieniem o ciekawym wzorze. Tak ubrana wybierała
się na galę rozdania złotych globów, gdzie miała towarzyszyć Taylorowi Lautnerowi
w ramach reklamy ,,Białego puchu miłości’’.
Nie miała najmniejszej ochoty na uczestnictwo
w owej uroczystości, lecz praktycznie rzecz biorąc została do tego zmuszona.
Jennifer zawsze odznaczała się przede wszystkim twardą postawą oraz mottem
,,kariera przede wszystkim’’. Momenty zrozumienia uczuć innych ludzi, takie jak
podczas show u Kimmela, były u niej prawdziwą rzadkością.
Selena stała na balkonie, patrząc z
uwielbieniem na ogród oraz pusty zbiornik basenu. Czekała z utęsknieniem na
lato, chcąc nareszcie zapomnieć o płaszczach oraz niewygodnych żakietach na rzecz
lekkich koszulek. O takich właśnie sprawach rozmyślała, nie dopuszczając do
siebie problemów i zmartwień, tłoczonych w sobie. Czekał ją długi wieczór,
przez który nie mogła sobie pozwolić na zły humor, czy jakieś ataki depresyjne.
Odetchnęła głęboko świeżym, chłodnym
powietrzem, opierając się o drewnianą barierkę. Czego mogła się spodziewać po
tej gali? Demi nie została zaproszona, Debby również. W takim bądź wypadku On
też nie, prawda? Przymknęła powieki, karcąc się w duchu za samo wspomnienie osoby
Nicholasa.
Z jednej strony nie chciała go widzieć, w
końcu zdecydowała się na definitywne zakończenie kontaktów, a jego bliska
obecność na pewno by tego nie ułatwiła. Z drugiej jednak pragnęła go zobaczyć,
odnowić swe wspomnienie jego idealnej postaci, usłyszeć gdzieś w pobliżu
zachrypnięty śmiech.
Zaklęła w myślach, uświadamiając sobie, iż
znów wróciła do dręczącego tematu.
Cieszyła się, że jej towarzyszem został
Taylor. Bo choć prywatnie znali się słabo, przez długą wspólną pracę zdążyła
się przekonać, jaki z niego fajny facet. Przyjaciele znaczyli dla niego bardzo
wiele, troszczył się o ludzi z własnego środowiska. Wiedziała, iż może na nim
polegać, że w razie potrzeby będzie jej podporą.
- Selly? – usłyszała za sobą głos Demi, na co
odwróciła się, wymuszając na twarz blady uśmiech.
- Co jest? – spytała bez wahania, ręce
wkładając do kieszeni granatowego swetra, założonego na elegancką kreację.
- Twój telefon dzwoni jak oszalały – rzekła
szatynka, marszcząc przy tym brwi.
Wskazała kciukiem na środek pokoju Seleny,
gdzie leżało urządzenie.
Brunetka pokiwała ze zrozumieniem głową,
omijając przyjaciółkę, po czym weszła do pokoju, by odebrać. Zastrzeżony numer zbił
ją z tropu, lecz odpychała ze świadomości własne podejrzenia.
- Halo? – mruknęła do aparatu.
- Witaj, Selly. Jak tam zyski? – odezwał się
męski głos, przez co zamarła, wstrzymując oddech.
Zegar ścienny wybijał sekundę po sekundzie, a
ona stała oniemiała, czując na sobie zdziwione spojrzenie Demetrii. Po dobrych
kilku minutach zdołała z siebie wykrztusić:
- To chyba pomyłka.
Rozłączyła się pospiesznie, odkładając
komórkę na stolik.
Lovato przyglądała jej się przenikliwie, nic
nie mówiąc. Przysiadła na skraju materacu, następnie starannie wymawiając
słowa:
- Co się z tobą dzieje?
Selena spojrzała na nią ze zdziwieniem,
zastanawiając się, o co jej może chodzi. Może ostatnimi czasy była cicha, lekko
podenerwowana i nieskłonna do towarzyskich spotkań czy nawet wypadów z
przyjaciółkami, lecz chyba miała do tego prawo?
- Nic – stwierdziła pewnie, wzruszając
ramionami.
- Selly, dlaczego mnie okłamujesz?
- Nie okłamuję cię – zaprzeczyła szybko.
Praktycznie rzecz biorąc, mówiła prawdę.
Nigdy jej nie okłamywała, nawet wówczas. Może jedynie zatajała niemiłą prawdę w
związku z Charlie’m. W tej jednak sprawie miała usprawiedliwienie – robiła to
dla jej dobra. Tak jej, jak i całej reszty własnego środowiska.
- Wcale – rzekła Demi kąśliwie, szybko
wychodząc z pomieszczenia.
Wściekła na samą siebie złapała z kanapy
ozdobną poduszkę koloru beżowego, po czym rzuciła nią w drzwi. Niestety nie
wycelowała, a przedmiot uderzył z impetem w wiszącą na ścianie szklaną ramkę ze
wspólnym zdjęciem Demi, Seleny oraz Debby. Ta spadła na podłogę, a szkło
rozsypało się dookoła w drobne kawałeczki.
Dziewczyna podbiegła szybko do miejsca,
rzucając się na kolana, a po policzkach zaczęły jej płynąć łzy, swą zasłoną
odgradzając oczy od rzeczywistości. Rękami na oślep szukała papieru z twarzami
całej trójki. Gdy wreszcie jej się to udało, przetarła dłonią oczy,
przyglądając się z utęsknieniem rozbawionym postaciom. Każda z nich miała inną
minę, specjalnie wyreżyserowaną do zdjęcia. Zawsze się z niego śmiały,
nazywając same siebie wariatkami z głupawką pospolitą. W tym momencie to
wszystko Selenie wydawało się odległą przeszłością.
Nawet nie próbując powstrzymać płaczu,
zerknęła na otaczające ją ostre odłamki. Wzięła jeden z nich do ręki, badając
krawędzie. Przejechała po nich lekko palcem, upewniając się w przekonaniu, że
poradziłyby sobie z niejedną przeszkodą. A już przede wszystkim z ludzką skórą.
Przyłożyła go bezmyślnie do nadgarstka,
przyciskając mocno. Przejechała po ręce w dół, czując bolesne pieczenie.
Syknąwszy, wypuściła przedmiot z ręki i objęła drugą, zaciskając zęby. Krew
spływała swobodnie na parkiet, tworząc niewielką kałużę.
Zasłużyłam na to, powtarzała sobie.
Wtem ktoś uchylił ostrożnie drzwi, mówiąc:
- Słyszałam huk, co się…
Debby spojrzała z przerażeniem na Gomez,
rozwierając szeroko usta. Podeszła do niej jakby się wahając, zaraz krzycząc:
- DEMI!
Przysiadła ostrożnie obok Seleny, głaszcząc
ją delikatnie po plecach. Ta wiedziała, dlaczego nie chce jej przytulić, czemu
od razu wezwała Demi. Deborah nienawidziła zapachu czy widoku krwi. Potrafiła
od tego momentalnie zemdleć, zwymiotować lub zrobić się cała zielona na twarzy.
Blondynka patrzyła w drugą stronę, oddychając
ustami. Tymczasem Selena wylewała coraz większe dawki łez, zdając sobie sprawę
z tego, jak nastolatka się dla niej poświęca.
- Co jest? – usłyszały z korytarza donośny
głos Demi, która po chwili weszła do pokoju.
Bez zwłoki rzuciła się obok dziewczyn, biorąc
brunetkę w objęcia. Ta uścisnęła ją z całych sił, plamiąc tym samym szarą
koszulkę na czerwono.
- Już dobrze, już dobrze – szeptała Lovato z
przejęciem.
Demetria opatrzyła starannie ranę
śnieżnobiałym bandażem, zawijając go wokół nadgarstka tuż po polaniu szczypiącą
wodą utlenioną. Selena nie protestowała, wręcz przeciwnie. Pozwalała jej robić
ze sobą, co tylko chciała. Zachowywała się jak robot, niezdolny do życia,
prowadzony przez kogoś. Nie odzywała się, pustym wzrokiem błądząc po
przestrzeni, najczęściej przystając na chwilę przy widoku nacięcia.
- Na szczęście nie poplamiłaś sukienki –
stwierdziła Dee, przyglądając się kreacji ze wszystkich stron.
Siedziały na krańcu wanny w łazience, a Demi trzymała
na kolanach plastikową apteczkę, wyjętą wcześniej z szafki za lustrem.
- Po co to zrobiłaś? – spytała cicho.
Selena zerknęła na nią z ukosa, jakby bojąc
się tego, co zobaczy. Jednak na twarzy przyjaciółki nie dostrzegła żadnego
znaku złości, czy nawet zdenerwowania. Już otworzyła usta, by dać swą
najkrótszą z odpowiedzi, gdy poczuła, że zaschło jej w gardle. Odchrząknęła
głośno, czując jak z pewnego niebytu wraca do świata żywych.
- Po nic – wymamrotała.
- Ostatnio każda twoja odpowiedź zawiera słowo
,,nic’’ – wypomniała jej szatynka ze smutkiem.
Do pomieszczenia wbiegła Debby, oznajmiając,
że czarna limuzyna, mająca zawieźć brunetkę na galę, już stoi pod domem, a
Taylor czeka pod drzwiami.
- Gala – mruknęła Sel, uderzając zdrową ręką o
czoło.
Reszta w ekspresowym tempie poprawiła jej
makijaż oraz uczesanie, zaraz prowadząc na dół. Selena wciąż czuła się jak we
śnie, jakimś horrorze. Dopiero na widok Taylora, ubranego w niemal błyszczący
czystością smoking, uśmiechnęła się blado, próbując wyglądać w miarę normalnie.
- Hej – przywitał ją z szerokim uśmiechem,
ukazując przy tym szereg śnieżnobiałych zębów.
- Cześć, Tay. – odparła, chwytając się jego
nadstawionego ramienia.
Posłała jeszcze pocieszające spojrzenie w
środek domu, po czym pomaszerowała razem z towarzyszem do samochodu, słysząc
jak ten krzyczy na pożegnanie do Lovato i Ryan.
Chudy młodzieniec ubrany w garnitur, ze
specjalną czapką na głowie, otworzył przed nimi drzwi, ukazując ekskluzywne
wnętrze. Kremowa, skórzana tapicerka prezentowała aż dziewięć siedzeń,
porozstawianych w trzy ściany kwadratu. Każdy bok zawierał po trzy miejsca. Wszystko
oświetlały różnobarwne halogeny, a chłodny wiaterek nawiewał z małego
szyberdachu. W wielu miejscach widniały wysuwane stoliczki z różnymi
smakołykami, takimi jak żelki, czy kandyzowane owoce. Do picia natomiast
propozycją był szampan lub czerwone wino.
Gomez usiadła tuż przy równoległych drzwiach,
opadając na oparcie ze zmęczeniem. Czuła się tak, jakby miała za sobą
niesamowicie ciężki, pracowity dzień.
- Wszystko w porządku? – zapytał Lautner, kiedy
szofer odpalił cichy silnik.
- Tak, jasne – odrzekła przekonująco.
- Będzie dobrze – powiedział chłopak,
głaszcząc ją lekko po ramieniu.
Podoba mi się wygląd bloga, styl pisania, rozbudowane opisy i brak błędów. Co do treści, no cóż, nie moja bajka, jednak widać, że masz talent i gdybyś napisała coś całkiem Twojego byłabym fanką numer jeden.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie. :)
http://www.elficka-historia.blogspot.com/