środa, 8 stycznia 2014

R. 18 ` Decyzja

Stała jak oczarowana, słuchając melodyjnego głosu dziewczyny, opierając się bokiem o ścianę. Słowa piosenki wydawały jej się czymś w rodzaju przesłania. Przesłania do niej samej. Czy aby przypadkiem je usłyszała? Może powinna je dokładnie przemyśleć, zastanowić się jak mogłyby się odnieść do jej życia. Natychmiast przypomniała sobie Nicka. Zraniła go dotkliwie, takich rzeczy się nie wybacza. Więc może powinna usunąć się z jego życia, ułatwić zapomnienie. Nieważne, że tym czynem pozbawiłaby się tego, co najlepsze w jej życiu. Popełniła błąd, za który musiała odkupić winy. Najwyraźniej jej karmą było zerwanie kontaktu z Nickiem.
  Westchnęła cicho, naciskając klamkę drzwi, zza których usłyszała piosenkę.
 - Hej, Bridgit - mruknęła przybita własną decyzją, widząc blondynkę z gitarą w ręce na zielonej kanapie pod ścianą.
 - Selena - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się lekko.
 - Nagrywasz? - spytała brunetka, zerkając na zamknięte pomieszczenie za szybą tuż na wprost wejścia.
 - Tak - odparła Bridg, uciekając wzrokiem na podłogę, wyłożoną drewnianym parkietem.
 - Ładna - stwierdziła Sel, nadal się nie ruszając.
 - Dziękuję.
  Zapadła niezręczna cisza, przerywana jedynie dźwiękiem zegara, wiszącego na wytapetowanej ścianie z różnymi odcieniami czerwieni. Dookoła porozwieszano wiele zdjęć artystów, korzystających z usług wytwórni Hollywood Records oraz zdobywców ważnych dla muzycznego świata nagród.
 - Jak się trzymasz? - zapytała w końcu Selena.
 - Dobrze - odrzekła machinalnie.
 - A tak naprawdę?
 - A tak naprawdę - zaczęła, odkładając instrument na bok. - Tak naprawdę, to próbuję sobie jakoś radzić. Wbrew pozorom to - wskazała podbródkiem na gitarę - pomaga. Pisanie, tworzenie.. Wszystko mogę z siebie wylać bez skrupułów - wyjaśniła Bridgit, patrząc jej prosto w oczy.
 - Trochę - przyznała Selena, wzruszając ramionami.
 - Dee u mnie była.
 - Wiem. I jak? - zapytała grzecznie, przypominając sobie o ostatnich planach Demetrii.
 - Przeprosiła mnie. Choć nie wiem, za co. Ale jest dobrze.
  Pokiwała raźno głową, jakby sama próbowała to sobie wmówić.
 - Muszę iść, Jennifer i Seth na mnie czekają. Wpadnę do ciebie niedługo - rzuciła w końcu, kierowana instynktem.
  Pożegnała się z nią równie lakonicznie, jak prowadziła całą rozmowę. Myślami wciąż błądziła wśród magicznych wspomnień, czując w sercu ogromną pustkę. Jakby jakaś otchłań, czarna dziura wciągnęła w swój wir całe jego wnętrze, pozostawiając jedynie najgorsze uczucia, jakie mogą towarzyszyć człowiekowi.
  Niczym zagubiona w odległym świecie kroczyła wolno korytarzem, tak naprawdę wcale go nie widząc. Dla niej świat istniał na jednym ze spacerów w towarzystwie Nicholasa, jeszcze w Nowym Jorku.
  Ucieszona do granic możliwości z ich bliskości, szła śmiało, ocierając się co jakiś czas o jego rękę. Rozmawiali wesoło na temat obejrzanego chwilę wcześniej w kinie filmu, zwanego mianem horroru, chociaż tak naprawdę uznali go za przezabawną komedię z komicznych wątkiem zombie.
  Słońce już dawno zaszło, niebo przybrało głęboki odcień granatu, a migające gwiazdy, niczym diody odcinały się od rozprzestrzeniającej się ciemności. Lampy uliczne świeciły mocno, oświetlając Nowy Jork, niczym ogromne pochodnie, a neonowe szyldy sklepów wydawały im się wręcz rażące.
 - Wzgórze przed mostem Blooklyńskim? - zapytał Nick, uśmiechając się promiennie.
 - Oczywiście - odparła z podobną miną, pamiętając je doskonale z pierwszego wspólnego wieczoru.
  Dojście na miejsce nie zajęło im zbyt wiele czasu, co przyjęli z ulgą. Usiedli na chłodnej trawie, przyglądając się nocnemu krajobrazowi miasta. Zapadło milczenie, które ani trochę im nie przeszkadzało. Czuli swoją obecność, nie potrzebując żadnych słów do porozumienia.
  Wtem obraz zasłoniła jej różowa, na wpół zwinięta do snu stokrotka amerykańska, którą odebrała od chłopaka, unosząc kąciki ust do góry. Spojrzała na niego, oczekując podobnego wyrazu twarzy, lecz zobaczyła jedynie niepewność oraz zdenerowowanie.
 - Wszystko w porządku? - rzuciła, zaczynając się martwić.
 - Tak, jak najbardziej. Po prostu...
  Wstał, a jego podenerwowanie zdradzało rytmiczne podrygiwanie, kiedy odwrócił się do niej tyłem.
  Również podniosła się do pionu, podchodząc do jego pleców. Oparła głowę o jego prawe ramię, rozkoszując się zapachem męskich perfum.
 - Mi możesz powiedzieć wszystko - wyszeptała.
 - Wiem - odparł tym samym tonem. - Lecz nie wiem jak.
 - Najlepiej prosto z mostu - doradziła na głos.
  Loczek odwrócił się, odszukując jej dłonie. Zacisnął na nich swoje, wpatrując się prosto w jej oczy. Ona natomiast utonęła jak zaczarowana w jego czekoladowych tęczówkach, delektując się tą sytuacją.
 - Kocham cię - wyszeptał Jonas, wyczekując jej reakcji.
  Selena, nie czekając na żadne inne słowa, wpiła się w jego wargi bez zastanowienia. Chętnie oddał pocałunek, delikatnie rozwierając językiem jej usta. Gomez była wniebowzięta, mogąc połączyć się z nim w tak niesamowity sposób. Czuła się tak, jakby nareszcie znajdowali się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. Jak gdyby ich dusze złączono w jedność, kojąc wszystkie lata braku tej niezbędnej połówki.
 - Selena? Selena! - wydarł się ktoś do jej ucha, wybudzając ją jednocześnie z transu.
  Okazało się, iż siedzi na podłodze zaraz obok drzwi, a krótkowłosa Jennifer oraz kruczoczarny Seth z piegami na okrągłej twarzy stoją nad nią, patrząc prosto w jej kierunku. Twarz chłopaka wyrażała jedynie zdezorientowanie, aczkolwiek krótkowłosa Jen gotowała się ze złości, zaciskając ręce w pięści.
 - Czy naprawdę punktualność to dla ciebie taka katastroficzna sprawa? - wycedziła przez zęby.
 - Chyba tak - wymamrotała zdezorientowana Selena, podnosząc się niezdarnie.
 - Chodź - rzekł dwudziestotrzyletni Seth, uśmiechając się pobłażliwie.
  Podążyła za dwójką do wymalowanego na brąz studia z równomiernie rozłożonymi, pomarańczowymi figurami geometrycznymi na ścianach. Bez słowa przeszła przez kolejne, tym razem szklane drzwi, znajdując się w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu za szybą. Stanęła tuż przed statywem, nie zwracając na nic uwagi.
 - Okay - powiedziała Jennifer do o wiele mniejszego mikrofonu, niż ten, który miała przed sobą Sel. - Sprawdźmy tę nową piosenkę.
  Seth pomajstrował chwilę przy konsoli, a już za chwilę z głośników wydobył się podkład, osobiście przez nią skomponowany.
  Wzięła głęboki wdech, zaczynając śpiewać.
 - Everything's cool, yeah... It's all gonna be okay, yeah..
  Śpiewała, wczuwając się całą duszą oraz ciałem w treść piosenki. Wylała w nią całą zranioną miłość do Nicka, jaka tłoczyła się w jej ciele przez ostatnie tygodnie. Wyraziła w niej swe obawy w związku przyszłości, której była pewna. Bo już nigdy nie pokochałaby nikogo tak, jak jego.
 - No it will never be the way... I loved you - zakończyła, ciężko oddychając.
 - Na to warto było czekać - stwierdziła z dumą Jennifer, wchodząc do zamkniętego pomieszczenia. - Selena, dobrze się czujesz? - dodała zaraz, z przerażeniem patrząc na dziewczynę.
  Płuca odmawiały posłuszeństwa, a gdzieś pod gardłem znów pulsowała rozdrapana na nowo rana, która przecież nie zdążyła się nawet w połowie zagoić. Serce łomotało jak szalone, jakby zaraz miało stanąć na wieczność. Dziewczyna oparła się mocno o statyw, próbując zebrać wszystkie myśli w jedną całość. Co się z nią działo?
  Managerka podeszła do niej, kładąc rękę na jej ramieniu.
 - Selena, co ci jest? - spytała cicho.
 - Wszystko.. dobrze - wyjąkała, zmuszając nogi siłą woli do ustania w pionie.
 - Może zadzwonić po lekarza, jesteś jakaś blada, powinien cię zbadać - stwierdziła jak zwykle opanowana Jennifer.
 - Nie chcę - warknęła brunetka, tak naprawdę zła sama na siebie.
  Wszystkie emocje wezbrały w niej niczym ogromna fala, pragnąca nareszcie uwolnić się z sideł samokontroli dziewczyny. Łzy popłynęły jej bezwładnie z oczu, choć przecież wcale nie miała takiego zamiaru. Nie myślała nawet o żadnej rzeczy, jaka mogłaby je wywołać. Zacisnęła pięści, wypuszczając oraz wciągając powietrze przez nos coraz szybciej.
  Nie bardzo wiedziała, co chciała zrobić. Czy może zdemolować pokój, czy też wypędzić z niego wszystkich obecnych oraz zostać sama, czy uciec jak najdalej, czy też wymierzyć sobie karę za wszystkie złe czyny, jakie popełniła.
 - Selly, uspokój się - dobiegł ją spokojny głos Setha.
  Spojrzała na jego postać, stojącą w progu. Patrzył na nią pewnie, zapewne gotowy do obronnego chwytu, gdyby straciła nad sobą panowanie.
 - Co się ze mną dzieje.. - mruknęła zrozpaczona, opadając bezwiednie na podłogę.

  Do domu odwiozła ją Jen, nie zezwalając na prowadzenie samochodu w takim stanie. Ponadto kategorycznie nakazała wizytę u lekarza, jakoby miała jakieś problemy zdrowotne. Podsunęła również pomysł na temat nerwicy, aczkolwiek Selena bardziej udawała, że słucha jej monologu, niżeli robiła to naprawdę.
  Zastanawiała się nad tym, co się wydarzyło w studiu. Cóż takiego się stało, iż zdołało ją wyprowadzić z równowagi do tego stopnia? Śpiewała, to wszystko. Myślała, że to jej jakoś pomoże wyładować cierpienie, lecz nie posądziłaby się o zdolność do planów, jakie roiły się w tamtym momencie w jej umyśle. Czy naprawdę zdołałaby zrobić krzywdę samej sobie? Lub Jennifer?
  Spojrzała na nią, zatrzymując się na dłużej przy oczach, wbitych w jezdnię. Denerwowała ją czasem, oczywiście, ale nigdy nie chciałaby jej zrobić czegoś złego. Oczywiście, Seth z pewnością by ją powstrzymał. Zresztą swym drobnym ciałem nic wielkiego by nie zdziałała. Natomiast sam fakt, iż o tym pomyślała, przerażał ją.
 - Jesteśmy - zakomunikowała kobieta, stając przy krawężniku na Lavaza Crescent.
 - Dziękuję - rzekła głucho Selena, wysiadając z samochodu.
 - Uważaj na siebie - rzuciła za nią pani Sata, acz ta nawet nie odwróciła się do tyłu, podążając ścieżką wprost do domu.
  Zaraz po przekroczeniu drzwi frontowych dobiegły ją wesołe śmiechy z salonu. Zerknęła tam bez większego zainteresowania, a jej oczom ukazał się obrazek czwórki wesołych przyjaciół. Demi siedziała na fotelu, przeglądając z rozbawieniem jakąś gazetę. Debby oraz jej chłopak, blondwłosy Jason, siedzieli przytuleni do siebie na kanapie, a ich miny wyrażały dokładnie to samo, co szatynki. Tuż obok nich zauważyła brązowowłosą dziewczynę o podłużnej twarzy.
 - Selly, cześć. - zawołał Jason, zauważając ją.
  Nie odpowiedziała, kierując się prosto na piętro. Nie chciała im psuć wieczoru własnymi problemami.
 - Sel - powiedziała z przejęciem Demi, lecz to też zignorowała, całą uwagę skupiając na odpowiednim ustawieniem stóp, by się nie przewrócić.
  Dotarła do swojego pokoju, gdzie bez świecenia światła położyła się na łóżku. Chciała jak najprędzej zasnąć, odlecieć w inny świat, by przestać myśleć. Nagle przypomniała sobie o heroinie. Pozwoliłaby jej zapomnieć, zejść i bawić się z przyjaciółmi. Biały proszek, jaki został w samochodzie. A ten z kolei na parkingu przed gmachem Hollywood Records.
  Uderzyła ze złości pięścią w materac, nie mogąc sobie poradzić z natłokiem spraw, jakie gromadziły się w jej głowie. Powoli nie rozróżniała już ich od siebie, czując jedynie jeden wielki chaos.
  Wtem rozdzwonił się jej telefon, grając wesołą melodię. Wyciągnęła go z kieszeni skórzanej kurtki, wpatrując się w ekran. Na nim ujrzała jedno słowo, działające jak nóż w plecy. Nick.
 - Halo? - odebrała pod wpływem chwili.
 - Cześć Sel, ja chciałem.. - zaczął chłopak, jednak mu przerwała.
 - Nick, to koniec. Koniec rozmów, spotkań, niepotrzebnego ranienia się nawzajem. Nigdy mi nie wybaczysz i taka jest prawda. Więc najwyższa pora to skończyć. Ja cię kocham i tak już zostanie do końca, ale najwyraźniej to jest bez znaczenia. Mimo wszystko, pamiętaj. Bo ja nie zapomnę nigdy. Żegnaj, Nick – wypowiedziała prędko na wydechu, zaraz się rozłączając.

  I choć dzwonił jeszcze kilka razy, za każdym odrzucała. Bo najwyższy czas zrobić coś dobrego również dla niego. Przede wszystkim dla niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz