Stała jak
oczarowana, słuchając melodyjnego głosu dziewczyny, opierając się bokiem o
ścianę. Słowa piosenki wydawały jej się czymś w rodzaju przesłania. Przesłania
do niej samej. Czy aby przypadkiem je usłyszała? Może powinna je dokładnie
przemyśleć, zastanowić się jak mogłyby się odnieść do jej życia. Natychmiast
przypomniała sobie Nicka. Zraniła go dotkliwie, takich rzeczy się nie wybacza.
Więc może powinna usunąć się z jego życia, ułatwić zapomnienie. Nieważne, że
tym czynem pozbawiłaby się tego, co najlepsze w jej życiu. Popełniła błąd, za
który musiała odkupić winy. Najwyraźniej jej karmą było zerwanie kontaktu z
Nickiem.
Westchnęła cicho, naciskając klamkę drzwi, zza których usłyszała
piosenkę.
- Hej,
Bridgit - mruknęła przybita własną decyzją, widząc blondynkę z gitarą w ręce na
zielonej kanapie pod ścianą.
- Selena -
powiedziała dziewczyna, uśmiechając się lekko.
-
Nagrywasz? - spytała brunetka, zerkając na zamknięte pomieszczenie za szybą tuż
na wprost wejścia.
- Tak -
odparła Bridg, uciekając wzrokiem na podłogę, wyłożoną drewnianym parkietem.
- Ładna -
stwierdziła Sel, nadal się nie ruszając.
-
Dziękuję.
Zapadła
niezręczna cisza, przerywana jedynie dźwiękiem zegara, wiszącego na
wytapetowanej ścianie z różnymi odcieniami czerwieni. Dookoła porozwieszano
wiele zdjęć artystów, korzystających z usług wytwórni Hollywood Records oraz
zdobywców ważnych dla muzycznego świata nagród.
- Jak się trzymasz?
- zapytała w końcu Selena.
- Dobrze -
odrzekła machinalnie.
- A tak
naprawdę?
- A tak
naprawdę - zaczęła, odkładając instrument na bok. - Tak naprawdę, to próbuję
sobie jakoś radzić. Wbrew pozorom to - wskazała podbródkiem na gitarę - pomaga.
Pisanie, tworzenie.. Wszystko mogę z siebie wylać bez skrupułów - wyjaśniła
Bridgit, patrząc jej prosto w oczy.
- Trochę -
przyznała Selena, wzruszając ramionami.
- Dee u
mnie była.
- Wiem. I
jak? - zapytała grzecznie, przypominając sobie o ostatnich planach Demetrii.
-
Przeprosiła mnie. Choć nie wiem, za co. Ale jest dobrze.
Pokiwała
raźno głową, jakby sama próbowała to sobie wmówić.
- Muszę
iść, Jennifer i Seth na mnie czekają. Wpadnę do ciebie niedługo - rzuciła w
końcu, kierowana instynktem.
Pożegnała
się z nią równie lakonicznie, jak prowadziła całą rozmowę. Myślami wciąż
błądziła wśród magicznych wspomnień, czując w sercu ogromną pustkę. Jakby jakaś
otchłań, czarna dziura wciągnęła w swój wir całe jego wnętrze, pozostawiając
jedynie najgorsze uczucia, jakie mogą towarzyszyć człowiekowi.
Niczym
zagubiona w odległym świecie kroczyła wolno korytarzem, tak naprawdę wcale go
nie widząc. Dla niej świat istniał na jednym ze spacerów w towarzystwie
Nicholasa, jeszcze w Nowym Jorku.
Ucieszona
do granic możliwości z ich bliskości, szła śmiało, ocierając się co jakiś czas
o jego rękę. Rozmawiali wesoło na temat obejrzanego chwilę wcześniej w kinie
filmu, zwanego mianem horroru, chociaż tak naprawdę uznali go za przezabawną
komedię z komicznych wątkiem zombie.
Słońce
już dawno zaszło, niebo przybrało głęboki odcień granatu, a migające gwiazdy,
niczym diody odcinały się od rozprzestrzeniającej się ciemności. Lampy uliczne
świeciły mocno, oświetlając Nowy Jork, niczym ogromne pochodnie, a neonowe
szyldy sklepów wydawały im się wręcz rażące.
- Wzgórze
przed mostem Blooklyńskim? - zapytał Nick, uśmiechając się promiennie.
-
Oczywiście - odparła z podobną miną, pamiętając je doskonale z pierwszego
wspólnego wieczoru.
Dojście
na miejsce nie zajęło im zbyt wiele czasu, co przyjęli z ulgą. Usiedli na
chłodnej trawie, przyglądając się nocnemu krajobrazowi miasta. Zapadło
milczenie, które ani trochę im nie przeszkadzało. Czuli swoją obecność, nie
potrzebując żadnych słów do porozumienia.
Wtem
obraz zasłoniła jej różowa, na wpół zwinięta do snu stokrotka amerykańska,
którą odebrała od chłopaka, unosząc kąciki ust do góry. Spojrzała na niego,
oczekując podobnego wyrazu twarzy, lecz zobaczyła jedynie niepewność oraz
zdenerowowanie.
- Wszystko
w porządku? - rzuciła, zaczynając się martwić.
- Tak, jak
najbardziej. Po prostu...
Wstał, a jego
podenerwowanie zdradzało rytmiczne podrygiwanie, kiedy odwrócił się do niej
tyłem.
Również
podniosła się do pionu, podchodząc do jego pleców. Oparła głowę o jego prawe
ramię, rozkoszując się zapachem męskich perfum.
- Mi
możesz powiedzieć wszystko - wyszeptała.
- Wiem -
odparł tym samym tonem. - Lecz nie wiem jak.
-
Najlepiej prosto z mostu - doradziła na głos.
Loczek
odwrócił się, odszukując jej dłonie. Zacisnął na nich swoje, wpatrując się
prosto w jej oczy. Ona natomiast utonęła jak zaczarowana w jego czekoladowych tęczówkach,
delektując się tą sytuacją.
- Kocham
cię - wyszeptał Jonas, wyczekując jej reakcji.
Selena,
nie czekając na żadne inne słowa, wpiła się w jego wargi bez zastanowienia. Chętnie
oddał pocałunek, delikatnie rozwierając językiem jej usta. Gomez była
wniebowzięta, mogąc połączyć się z nim w tak niesamowity sposób. Czuła się tak,
jakby nareszcie znajdowali się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. Jak
gdyby ich dusze złączono w jedność, kojąc wszystkie lata braku tej niezbędnej
połówki.
- Selena?
Selena! - wydarł się ktoś do jej ucha, wybudzając ją jednocześnie z transu.
Okazało
się, iż siedzi na podłodze zaraz obok drzwi, a krótkowłosa Jennifer oraz kruczoczarny
Seth z piegami na okrągłej twarzy stoją nad nią, patrząc prosto w jej kierunku.
Twarz chłopaka wyrażała jedynie zdezorientowanie, aczkolwiek krótkowłosa Jen
gotowała się ze złości, zaciskając ręce w pięści.
- Czy
naprawdę punktualność to dla ciebie taka katastroficzna sprawa? - wycedziła
przez zęby.
- Chyba
tak - wymamrotała zdezorientowana Selena, podnosząc się niezdarnie.
- Chodź -
rzekł dwudziestotrzyletni Seth, uśmiechając się pobłażliwie.
Podążyła za dwójką do wymalowanego na brąz
studia z równomiernie rozłożonymi, pomarańczowymi figurami geometrycznymi na
ścianach. Bez słowa przeszła przez kolejne, tym razem szklane drzwi, znajdując
się w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu za szybą. Stanęła tuż przed statywem, nie
zwracając na nic uwagi.
- Okay -
powiedziała Jennifer do o wiele mniejszego mikrofonu, niż ten, który miała
przed sobą Sel. - Sprawdźmy tę nową piosenkę.
Seth
pomajstrował chwilę przy konsoli, a już za chwilę z głośników wydobył się
podkład, osobiście przez nią skomponowany.
Wzięła
głęboki wdech, zaczynając śpiewać.
- Everything's cool, yeah... It's all gonna be okay, yeah..
Śpiewała, wczuwając się całą duszą oraz ciałem w
treść piosenki. Wylała w nią całą zranioną miłość do Nicka, jaka tłoczyła się w
jej ciele przez ostatnie tygodnie. Wyraziła w niej swe obawy w związku
przyszłości, której była pewna. Bo już nigdy nie pokochałaby nikogo tak, jak
jego.
- No it
will never be the way... I loved you - zakończyła, ciężko oddychając.
- Na to
warto było czekać - stwierdziła z dumą Jennifer, wchodząc do zamkniętego
pomieszczenia. - Selena, dobrze się czujesz? - dodała zaraz, z przerażeniem
patrząc na dziewczynę.
Płuca
odmawiały posłuszeństwa, a gdzieś pod gardłem znów pulsowała rozdrapana na nowo
rana, która przecież nie zdążyła się nawet w połowie zagoić. Serce łomotało jak
szalone, jakby zaraz miało stanąć na wieczność. Dziewczyna oparła się mocno o
statyw, próbując zebrać wszystkie myśli w jedną całość. Co się z nią działo?
Managerka
podeszła do niej, kładąc rękę na jej ramieniu.
- Selena,
co ci jest? - spytała cicho.
-
Wszystko.. dobrze - wyjąkała, zmuszając nogi siłą woli do ustania w pionie.
- Może
zadzwonić po lekarza, jesteś jakaś blada, powinien cię zbadać - stwierdziła jak
zwykle opanowana Jennifer.
- Nie chcę
- warknęła brunetka, tak naprawdę zła sama na siebie.
Wszystkie
emocje wezbrały w niej niczym ogromna fala, pragnąca nareszcie uwolnić się z
sideł samokontroli dziewczyny. Łzy popłynęły jej bezwładnie z oczu, choć
przecież wcale nie miała takiego zamiaru. Nie myślała nawet o żadnej rzeczy,
jaka mogłaby je wywołać. Zacisnęła pięści, wypuszczając oraz wciągając
powietrze przez nos coraz szybciej.
Nie
bardzo wiedziała, co chciała zrobić. Czy może zdemolować pokój, czy też
wypędzić z niego wszystkich obecnych oraz zostać sama, czy uciec jak najdalej,
czy też wymierzyć sobie karę za wszystkie złe czyny, jakie popełniła.
- Selly,
uspokój się - dobiegł ją spokojny głos Setha.
Spojrzała
na jego postać, stojącą w progu. Patrzył na nią pewnie, zapewne gotowy do
obronnego chwytu, gdyby straciła nad sobą panowanie.
- Co się
ze mną dzieje.. - mruknęła zrozpaczona, opadając bezwiednie na podłogę.
Do domu
odwiozła ją Jen, nie zezwalając na prowadzenie samochodu w takim stanie.
Ponadto kategorycznie nakazała wizytę u lekarza, jakoby miała jakieś problemy
zdrowotne. Podsunęła również pomysł na temat nerwicy, aczkolwiek Selena
bardziej udawała, że słucha jej monologu, niżeli robiła to naprawdę.
Zastanawiała się nad tym, co się wydarzyło w studiu. Cóż takiego się
stało, iż zdołało ją wyprowadzić z równowagi do tego stopnia? Śpiewała, to
wszystko. Myślała, że to jej jakoś pomoże wyładować cierpienie, lecz nie
posądziłaby się o zdolność do planów, jakie roiły się w tamtym momencie w jej
umyśle. Czy naprawdę zdołałaby zrobić krzywdę samej sobie? Lub Jennifer?
Spojrzała
na nią, zatrzymując się na dłużej przy oczach, wbitych w jezdnię. Denerwowała
ją czasem, oczywiście, ale nigdy nie chciałaby jej zrobić czegoś złego.
Oczywiście, Seth z pewnością by ją powstrzymał. Zresztą swym drobnym ciałem nic
wielkiego by nie zdziałała. Natomiast sam fakt, iż o tym pomyślała, przerażał
ją.
- Jesteśmy
- zakomunikowała kobieta, stając przy krawężniku na Lavaza Crescent.
- Dziękuję
- rzekła głucho Selena, wysiadając z samochodu.
- Uważaj
na siebie - rzuciła za nią pani Sata, acz ta nawet nie odwróciła się do tyłu,
podążając ścieżką wprost do domu.
Zaraz po
przekroczeniu drzwi frontowych dobiegły ją wesołe śmiechy z salonu. Zerknęła
tam bez większego zainteresowania, a jej oczom ukazał się obrazek czwórki
wesołych przyjaciół. Demi siedziała na fotelu, przeglądając z rozbawieniem
jakąś gazetę. Debby oraz jej chłopak, blondwłosy Jason, siedzieli przytuleni do
siebie na kanapie, a ich miny wyrażały dokładnie to samo, co szatynki. Tuż obok
nich zauważyła brązowowłosą dziewczynę o podłużnej twarzy.
- Selly,
cześć. - zawołał Jason, zauważając ją.
Nie
odpowiedziała, kierując się prosto na piętro. Nie chciała im psuć wieczoru
własnymi problemami.
- Sel -
powiedziała z przejęciem Demi, lecz to też zignorowała, całą uwagę skupiając na
odpowiednim ustawieniem stóp, by się nie przewrócić.
Dotarła
do swojego pokoju, gdzie bez świecenia światła położyła się na łóżku. Chciała
jak najprędzej zasnąć, odlecieć w inny świat, by przestać myśleć. Nagle
przypomniała sobie o heroinie. Pozwoliłaby jej zapomnieć, zejść i bawić się z
przyjaciółmi. Biały proszek, jaki został w samochodzie. A ten z kolei na
parkingu przed gmachem Hollywood Records.
Uderzyła
ze złości pięścią w materac, nie mogąc sobie poradzić z natłokiem spraw, jakie
gromadziły się w jej głowie. Powoli nie rozróżniała już ich od siebie, czując
jedynie jeden wielki chaos.
Wtem
rozdzwonił się jej telefon, grając wesołą melodię. Wyciągnęła go z kieszeni
skórzanej kurtki, wpatrując się w ekran. Na nim ujrzała jedno słowo, działające
jak nóż w plecy. Nick.
- Halo? -
odebrała pod wpływem chwili.
- Cześć
Sel, ja chciałem.. - zaczął chłopak, jednak mu przerwała.
- Nick, to
koniec. Koniec rozmów, spotkań, niepotrzebnego ranienia się nawzajem. Nigdy mi
nie wybaczysz i taka jest prawda. Więc najwyższa pora to skończyć. Ja cię
kocham i tak już zostanie do końca, ale najwyraźniej to jest bez znaczenia.
Mimo wszystko, pamiętaj. Bo ja nie zapomnę nigdy. Żegnaj, Nick – wypowiedziała
prędko na wydechu, zaraz się rozłączając.
I choć
dzwonił jeszcze kilka razy, za każdym odrzucała. Bo najwyższy czas zrobić coś
dobrego również dla niego. Przede wszystkim dla niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz