środa, 8 stycznia 2014

R. 17 ` Odejdź, zanim cię znienawidzę

Dziewczynę obudził chłodny wiatr, targający jej włosami oraz przeszywający cienkie ubranie. Zamrugała leniwie, dopiero po jakimś czasie orientując się, że przed sobą wcale nie widzi śnieżnobiałego sufitu pokoju, lecz nieskazitelny błękit, zakłócany co jakiś czas jasnym obłokiem waty cukrowej.
  Podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej, rozglądając dookoła. Morze obijało się o skały, oblewając zarazem piaszczysty brzeg plaży. Gdzieś z oddali dobiegały ją poranne odgłosy ptaków, a dookoła nadal nie dało się dostrzec żywej duszy.
  Selena wstała niezdarnie, coraz bardziej odczuwając zimno poranka. Powoli zaczynała szukać w swojej pamięci odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Dlaczego spała na piachu? Wszystko zobaczyła niemal przed oczami jak trailer jakiegoś kiepskiego filmu; rozmowa z Charlie'm, to, co się działo u Nicholasa, heroina.
Założyła ręce z roztargnieniem. Ziąb dawał się we znaki, odganiając wszelkie myśli na drugi plan. Gdyby nie był on tak uciążliwy, cieszyłaby się z faktu, iż zajmuje jej umysł czymkolwiek innym. Miała dość swojej osoby, tego, kim się stała.
  Szybkim krokiem ruszyła w stronę samochodu, a tam z obrzydzeniem spojrzała na plastikowe pudełko z narkotykiem. Umysł podpowiadał, by się go pozbyła - chwyciła i wrzuciła z premedytacją do morza. Jednak coś powstrzymywało ją od tego czynu. To jedyna droga, by zapomnieć. O wszystkim. Nie przejmować się. Chociaż przez kilka godzin.
  Zasiadła za kierownicą, ruszając przed siebie. Zegar na desce rozdzielczej wskazywał piątą rano, a ona dopiero wracała do domu.

  Przekręciła klucz w zamku najciszej, jak umiała, po czym weszła do ciemnego domu na palcach. Zdjęła z nóg buty, odgarniając z twarzy brudne od piasku włosy. Od razu skierowała się do kuchni, czując jak pusty jest jej żołądek. Co prawdaż nie miała siły na szykowanie wykwintnych potraw, aczkolwiek w tym momencie kanapka z masłem czekoladowym wydawała się rajskim posiłkiem.
 Otworzyła szafkę, poszukując pieczywa, gdy ktoś za nią odezwał się zaspanym głosem.
 - Sel?
  Podskoczyła na dźwięk swojego imienia, odwracając się do tyłu.
  Przy barku stała odziana w satynowy szlafrok koloru błękitnego Demi, spoglądając na przyjaciółkę ze strachem. Rozkopana, z sinymi obwódkami wokół oczu, wyglądała, jakby całą noc spędziła na drzemaniu w fotelu, co chwila budząc się, by spojrzeć na telewizor, który miał ją przytrzymać w realnym świecie.
 - Co tu robisz o tej porze? - zapytała zdezorientowana Selena.
 - Mogłabym cię zapytać o to samo - odparła Demetria z zaciętą miną.
 - Nie muszę ci się spowiadać - rzekła uszczypliwie Gomez, zamykając z trzaskiem mebel.
 - Nie musisz - potwierdziła Lovato, wciąż niewzruszona.
 - Cholera, o co ci chodzi? - wybuchła Sel, nie mogąc zrozumieć jej postawy.
 - Selena, co się z tobą dzieje?
  Brunetka przyjrzała jej się podejrzliwie, zastanawiając na odpowiedzią. Co się z nią dzieje? Oprócz rozdarcia, nieszczęśliwej miłości, wyrzutów sumienia, strachu oraz nieprzerwanego bólu, jakie nią cały czas władały, wszystko wydawało się w porządku.
 - Nic - odpowiedziała w końcu z westchnieniem, omijając ją.
 - A te zwężone do granic możliwości spojówki to wynik nieodpowiedniego oświetlenia? - krzyknęła za nią Demi, na co zamarła w połowie schodów.
  Skąd wiedziała? Czy tak łatwo dało się ją przejrzeć? Przecież zachowywała się normalnie, niczym nie zdradziła swojego stanu. Lecz panna Lovato znała ją na wylot, nawet najmniejsza zmiana w zachowaniu lub wyglądzie Seleny nie mogła ujść jej uwadze.
  Bez żadnego uprzedzenia upadła na schodek, a z oczu zaczęły wypływać słone łzy. Zakryła twarz dłońmi, czując, jak wszystkie niespokojne myśli oraz zmartwienia wracają do niej orszakiem, przewracając do góry nogami wszelkie zapory ochronne.
 - Cii. – Dee próbowała ją uspokoić, przytulając do siebie.
 - Nie chcę - wyszeptała Selena do ramienia przyjaciółki.
 - Czego? - spytała ta druga, głaszcząc ją po plecach.
 - Żyć - odrzekła cicho, na co w odpowiedzi dostała tylko rytmiczne kołysanie jej ciałem.

   - Nick o ciebie pytał - powiedziała Demetria, podając jej szklankę z gorącą herbatą.
   Selena rzuciła jej pytające spojrzenie, biorąc do ręki ciepły napój oraz przykrywając się szczelniej kołdrą. Przy pomocy Dee przebrała się w piżamę, a następnie wpakowała do łóżka.
 - Dzwonił wczoraj wieczorem, nieco zaniepokojony. Podobno nie odbierałaś komórki - wyjaśniła, przysiadając na kraju materaca.
  Wspomnienia dały o sobie znak, kiedy przypomniała sobie, jak na tym samym miejscu siedział Jonas. Wówczas obiecał, iż nigdy nie przestanie jej kochać. Czy złamał daną obietnicę, czy może to, co między nimi zaszło dzień wcześniej świadczyło o tym, że nadal coś do niej czuje? Cokolwiek to jest.
 - Pewnie mi się rozładował - mruknęła, upiwszy spory łyk herbaty.
 - Co brałaś? - spytała bezpretensjonalnie szatynka, nie odrywając od niej wzroku.
 - Nic - skłamała momentalnie.
 - Co brałaś? - powtórzyła, jakby nie słysząc wypowiedzianego przez nią słowa.
 - Heroinę - przyznała w końcu, spuszczając wzrok.
  Czekała na wybuch agresji ze strony Demi, śledząc jej miarowy oddech. Po kilku minutach upewniła się jednak, iż nic takiego się nie wydarzy. Zerknęła na nią niepewnie, przegryzając dolną wargę.
  Dziewczyna siedziała nieruchomo, wpatrując się w szafę na przeciwko.
 - Skąd to wzięłaś? - wypowiedziała starannie, siląc się na zdawkowy ton.
  Zapadła niezręczna cisza, podczas której Selena zastanawiała się, czy wyjawić całą historię z Charlie'm. Ale czy wtedy Demi nie byłaby jeszcze bardziej zagrożona? Przecież zabroniłaby jej spotkań z nim, pilnując tego starannie. Wtenczas ów szaleniec zrobiłby jej krzywdę. Demetrii Devonne Lovato, jej najlepszej przyjaciółce.
 - Kupiłam od jakiegoś chłoptasia na dworcu - skłamała.
 - Masz więcej?
 - Nie - stwierdziła z wahaniem. Życie nie jednokrotnie nauczyło ją, że kłamstwo to zły powierzyciel, lecz jakie miała wyjście? Chciała ją chronić. - Pozwól, że się prześpię - powiedziała znacząco, odkładając na szafkę szklankę oraz układając się wygodnie na poduszce.
  Demi przyjrzała jej się ze współczuciem, po czym ruszyła w stronę wyjścia. Trzymając już klamkę, odwróciła się, przypominając sobie o pewnej rzeczy.
 - Zadzwonisz do Nicka, czy ja mam to zrobić? - spytała.
 - Zadzwonię, ale potem - zdecydowała Selly, zapadając powoli w sen.

   - Cześć, Nick. Dzwonię, bo podobno chciałeś się ze mną wczoraj skontaktować. Jeśli możesz, to oddzwoń. Oczywiście, jeśli w ogóle masz ochotę ze mną rozmawiać. Nie zdziwię się, jeżeli nie. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku, zresztą czemu miałoby być inaczej.. Kończę, bo zaczynam głupio gadać. Selena, choć przecież dobrze o tym wiesz. - Zakończyła swój monolog, stojąc pod ogromnym budynkiem Hollywood Records.
  Wrzuciwszy telefon do brązowej torebki, wkroczyła do ogromnego wieżowca, nie zwracając najmniejszej uwagi na mijanych ludzi. Przeszła przez kwadratowy, nowocześnie urządzony hol ze wzrokiem wbitym w czarne szpilki. Nawet makijaż nie potrafił do końca zakryć niedoskonałości jej cery tego dnia. Od oczu po policzki, wszystko wręcz głosiło światu o fatalnej nocy, jaką przeżyła.
  Po zakręcie w prawo doszła do wind, gdzie wsiadła do jednej z nich, ciesząc się, iż nie musi jej z nikim dzielić. Spoglądała w dół przez szklaną podłogę, przyglądając się pomniejszającym ludziom, chodzącym po jasnych kafelkach. Nie miała pojęcia, czy są szczęśliwi oraz jakie życie prowadzą. Tylko jednego była pewna - jest ono łatwiejsze niż jej własne.
  Zagrała melodyjka, oznaczająca przybycie na żądane miejsce, tym razem poziom ósmy. Selena wyszła na pomarańczowy dywan, czując jak szare ściany dookoła ją przytłaczają. W połowie drogi do studia numer trzydzieści dwa, jakie zarezerwowała Jennifer, usłyszała czyjś głos, wyśpiewujący idealnie dobrane słowa do delikatnego podkładu gitary.

 - Odejdź zanim cię znienawidzę, zanim będzie za późno, by wszystko naprawić. Odejdź, by wszystko wróciło do normy. I choć bez ciebie nigdy nie będzie dobrze, nie chcę cię znać. Dlatego odejdź, zanim staniesz się w moich oczach nikim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz