piątek, 18 października 2013

R. 16 ` Tak trudno

Nicholas wszedł do salonu, niosąc w ręku granatowy kubek ze swoim imieniem, wyrzeźbionym jak w glinie. Podszedł do brunetki opatulonej brązowym kocem na czarnej kanapie oraz podał jej przedmiot.
 - Dziękuję - szepnęła, zaglądając do środka.
 - Gorąca czekolada - wyjaśnił, siadając obok niej.
  Bez słowa upiła łyk napoju, delektując się bijącym od niego ciepłem.
 - Dlaczego się tak na ciebie uwziął? - zapytał Nick, znów nawiązując do wydarzenia z przed godziny, które mu opowiedziała, walcząc z płaczem oraz drgawkami.
 - Nie wiem - wyznała zgodnie z prawdą, rozglądając się dookoła.
  Schowany za szklaną taflą kominek przed nimi tryskał wesoło pomarańczowymi płomieniami, oświetlając wnętrze ogromnego pomieszczenia. Tuż nad nim została umocowana duża plazma, wówczas przedstawiająca jedynie czarny ekran. Po całym wnętrzu porozstawiano kino domowe firmy Denon, które w połączeniu z telewizorem idealnie oddawało charakter prawdziwego. Niedaleko, po lewej stronie, w szklanej wnęce dostrzegła ,,kącik czytelniczy'', składający się z kilku regałów, dwóch wygodnych foteli w odcieniach pomarańczu oraz małego stoliczka pomiędzy nimi. Za kanapą zobaczyła owalny, puchaty dywan, a tuż za nim stół do piłkarzyków. Pomalowane na doskonałą biel ściany pokrywały się co jakiś czas ramkami ze zdjęciami oraz półkami z przeróżnymi pamiątkami po licznych podróżach dookoła świata. Joseph uwielbiał z każdego odwiedzonego kraju zabrać conajmniej kilka regionalnych rupieci.
 - Nic się tutaj nie zmieniło - zauważyła, ledwo widocznie unosząc kąciki ust do góry. Pamiętała każdy szczegół, a każdy kąt obfitował w serię wspomnień, których nie dopuszczała do siebie, bo wiedziała, że nie zniesie kolejnej dawki bólu.
 - Nie lubię zmian - odparł Loczek, unikając jej wzroku.
  Zrozumiała drugie dno. Chłopak nie przywiązywał się jedynie do rzeczy, lecz przede wszystkim do ludzi. Przyjaciół, którym, jak mu się wydawało, mógł ufać. Była jedną z nich, aż wyszła na jaw tragiczna prawda, a życie ich obojga uległo drastycznej zmianie.
 - Nie powinnam była przychodzić - stwierdziła po chwili ciszy, wstając z miejsca i odkładając kubek na stolik.
  Złożyła używany przez siebie koc w schludną kostkę, nasłuchując w napięciu najmniejszego szmeru, jaki mógłby dobiec zza jej pleców. Jedyne jednak, co rejestrowały jej uszy to przyspieszony oddech chłopaka, zero ruchu. Wolałaby, żeby zerwał się z miejsca, krzyczał na nią,  wyżył się bez żadnych skrupułów. Zasługiwała na to. Dla niej nie znaczyło to zwykłego poniżenia, lecz przede wszystkim okazanie jakichkolwiek uczuć.
  A on siedział niewzruszony, patrząc gdzieś w dal, nie mając zamiaru nic zrobić. Troska, z jaką ją przyjął, zniknęła gdzieś pod lodem, jaki zobaczyła w jego oczach, gdy odwróciła się z zamiarem wyjścia.
 - Nie powinnam - powtórzyła, nie mogąc oderwać wzroku od jego mlecznej cery.
  Ruszyła szybko przed siebie, czując pod powiekami piekące łzy. Lecz wtem rozbrzmiało skrzypienie kanapy, a ktoś zamknął jej nadgarstek w żelaznym uścisku. Pociągając delikatnie ręką, odwrócił ją do siebie o sto osiemdziesiąt stopni, aż stanęli wprost na przeciwko siebie.
  Selena mierzyła wzrokiem każdy centymetr jego twarzy, próbując zapamiętać nawet najmniejsze szczegóły. Chciała wykorzystać jak najlepiej się dało tą bliskość między nimi, która mogła się już więcej nie powtórzyć.
  Zarówno w jego oczach, jak i po wyrazie twarzy, widziała jak się nad czymś waha. Dla niej zdawało się to trwać wieczość, kiedy przechodziła z maleńkiego pieprzyka na policzku na idealnie pełne, malinowe usta, aż w końcu w te płynne, czekoladowe tęczówki. To one zawsze wywierały na niej największe wrażenie.
  Lecz tym razem i dla niego to spojrzenie stało się jakimś przełomem. Poddał się, kładąc ręce na jej biodrach i przyciągając dziewczynę jak najbliżej siebie. Stykali się ciałami, nadal nie przerywając magicznej więzi, jaka powiązała ich źrenice. Jego chłodny oddech muskał jej policzki przyjemnym wiatrem, nasyconym jego zapachem. Płuca zaczęły pracować z podwójną szybkością, tak samo jak serce pompować krew w jej żyłach.
  Nicholas zdecydowanym gestem wtulił swą dłoń w jej twarz, po czym pocałował ją delikatnie, na co odruchowo zamknęła oczy. Na początku lekko muskał wargami jej usta, lecz już po chwili wpijał się w nie zachłannie, wsuwając w nie zręcznie język.
  Gomez zapomniała o wszystkim, co ją trapiło, o jakichkolwiek przeszkodach ich dzielących. Istniał tylko on i ona. Nikt więcej. Nic więcej.
  Dopiero, gdy Nick zaczął kierować ją do tyłu, nie przerywając pocałunku, zorientowała się, że jedną dłoń wtopiła w jego kruczoczarne kędziory. Znaleźli się tuż przy kanapie, a brunet popchnął ją ostrożnie do tyłu tak, że opadła na ciemne obicie, a on niemal się na niej położył, schodząc pocałunkami w dół.
  Z trudem panowała nad własnym oddechem, kiedy Nick, całując jej szyję, zjeżdżał dłońmi coraz niżej, wreszcie zatrzymując się na krawędzi białej koszulki. Ściągnął ją zwinnym ruchem z jej ciała, tylko na sekundę się od niego odrywając. Dziewczyna po raz pierwszy zaznała czegoś tak silnego. To nie było obrzydzenie, jakie towarzyszyło jej przy każdej bliskości z Charlie'm. Ogarniało ją tylko pożądanie. Właśnie jego, tylko z nim pragnęła dzielić tę intymną sferę życia.
  Drżącymi dłońmi odszukała zapinanie bladoniebieskiej koszuli, jaką miał na sobie, rozbrajając je od góry do dołu. Kiedy już się z tym uporała, wodząc po jego wysportowanym nagim torsie, poczuła palce zaraz przy zapinaniu jej biustonosza.
 - Nie, nie możemy - mruknęła niechętnie, odwracając głowę w bok.
  Jonas wpatrywał się w nią chwilę, najwyraźniej nie wiedząc, co zrobić, a następnie wstał niezdarnie z zakłopotaną miną.
 - Nie pozwolę, żebyś znów czegokolwiek żałował przeze mnie. - powiedziała przez łzy, zakładając pospiesznie bluzkę.
  Dwie minuty później siedziała już w samochodzie, obijając czołem o twardą powierzchnię kierownicy. Powstrzymując swe emocje przed wyładowaniem, przymknęła powieki, próbując się uspokoić. Opadła na oparcie fotela, nie myśląc o tym, że nadal stoi na podjeździe Nicholasa. Nawet Charlie oraz jego groźby zniknęły gdzieś pod falą uczuć, ogarniającą ją po spotkaniu z byłym.
  Tak bardzo tego chciała, tak strasznie pragnęła dokończyć to, co przecież niespodziewanie zaczęli. Lecz nie mogła się na to zdobyć. Zranić go po raz kolejny, tym razem przez zżerające od środka poczucie winy. Zmusić do zaprzepaszczenia własnej przysięgi, przysięgi czystości, dla jej kaprysu.
  Odpaliła samochód, starając się opanować trzęsące się ciało. Od razu włączyła ogrzewanie, choć zacząć działać miało dopiero po rozgrzaniu silnika. Z nadmierną ostrożnością wjechała na ulicę, kierując się na jedną z głównych dróg Los Angeles. Jechała powoli jak na siebie, bojąc się własnego rozkojarzenia. Cały czas patrzyła prosto przed siebie i dopiero stając na jednym ze skrzyżowań, zdała sobie sprawę, że wcale nie chce wracać do domu. Gwałtownie skręciła na najbliższy pas, na co kilka pojazdów za nią wydało dźwięk klaksona. Pognała przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku i dopiero po jakimś czasie zorientowała się, że dotarła w jedno ze swych ulubionych miejsc.
  Wysiadła na opustoszałym już parkingu przed plażą Leo Carrillo State. Wcześniej zerknęła na zegar, co uświadomiło ją, iż minęła już dwudziesta druga. Niczym dziwnym więc okazał się brak ludzi.
  To tę najbardziej lubiła z wszystkich plaż Miasta Aniołów. Kojący piasek łaskoczący jej stopy, ciemnogranatowe niebo z tysiącami migających punkcików gdzieś nad nią, niemal czarna otchłań wody, opryskująca swymi lekkimi falami własnoręcznie wyrzeźbione wysokie skały. Podeszła do jednej z nich, sadowiąc się wygodnie na kamiennym podłożu. Zdjęła ze stóp japonki, pozwalając zimnej wodzie głaskać ich strukturę. Chłodny wiatr obijał się o Selenę, przyprawiając ją o gęsią skórkę. Nie zrażało jej to, a nawet perpektywa ciepłego wnętrza domu nie wywoływała tęsknoty. Spoglądała przed siebie, nie wiedząc nawet, co o tym wszystkim myśleć.
  Dlaczego życie musi być takie trudne?, przemknęło jej przez głowę. Gdzie się podziała ta piękna, niezniszczalna miłość z przeznaczeniem w tle, jaką ukazywano w niemal każdym filmie? Nawet w najgorszym horrorze czy thillerze umieszczany jest wątek dwojga kochanków. Czemu ona nie mogła powtórzyć historii którejś z tych bohaterek, nawet jeśli wiązałoby się to z atakiem zombie na miasto. Ważne, że miałaby Jego, że to On trwałby przy jej boku, w razie potrzeby chcąc ją bronić.
  Lecz świat realny różnił się diametralnie od owego obrazu. Musiała zapomnieć i o Nim, i o uczuciu, jakie ich łączyło. Najlepiej włączyć w ten plan wszelkie wspomnienia, choć to wydawało jej się tak samo straszne, jak samobójstwo. Wymazać z pamięci wszystko, co najpiękniejsze. Czy by potrafiła?
  Nie, podpowiedział jej jakiś cichy głosik. Przyznała mu rację, pozwalając kolejnej partii słonej wody wypłynąć spod powiek. Tej części życia nigdy nie wytnie z umysłu, nawet gdyby było to możliwe.
  Dlaczego tak trudno jest kochać?, brzmiało kolejne pytanie, zrodzone pod wpływem chwili. Kochać, żyć. Wszystko tak niełatwe.
  Przestać kontaktować, choćby przez kilka godzin. Przestać rozpamiętywać, zamartwiać się, odczuwać ból. Jednocześnie wciąż to chowając gdzieś pod grubą pokrywą.
  Po tej myśli zaświtała jej pewna myśl. Przypomniała sobie, że przecież nie tylko spotkanie z Nickiem wyprowadziło ją tego dnia z równowagi. Charlie. Oraz jego towar. Biały proszek, świeża heroina. Lekartwo, które pozwoli jej na to wszystko.
  Zerwała się pochopnie z miejsca, zapominając o wątpliwościach. Biegła do Citroena, potykając się ze zmęczenia o nawet najmniejsze kamienie wymieszane z piachem. Szarpnęła klamkę, szukając na siedzeniach białego, plastikowego pojemnika. Odetchnęła z ulgą, widząc je na miejscu pasażera. Siegnęła po nie ręką, zaraz otwierając wieko. Wpadła w jakiś szaleńczy trans, nie mogąc się powstrzymać przed nieopisaną chęcią spożycia choć krzty substancji.
  Przeklnęła, uświadamiając sobie brak strzykawki oraz reszty potrzebnego sprzętu. Ze szczęśliwą miną zdecydowała się na mniej kontrowersyjny sposób - wciągnięcie go nosem, popularnie zwane niuchem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz