Halo? – rozbrzmiał w słuchawce zaspany głos
Sterlinga.
-
Cześć, tu Selena. Przepraszam, jeśli cię obudziłam.
-
Nie, nic się nie stało. Przynajmniej mama nie będzie miała na co narzekać.
Fajnie, że dzwonisz. – Dziewczyna niemal widziała szeroki uśmiech na jego
twarzy, co zdradzał wesoły głos.
-
Wyprosiłam numer od Dee, to i dzwonię. Ładnie to tak nie informować starej
znajomej o zmianie?
- Oh,
sory…
-
Żartuję przecież. – Tęskniła za ich gierkami – Co tam u ciebie?
-
Spoko. Rodzice sprawili mi nowy samochód! Oczywiście połowa sumy z moich
zarobków, ale i tak super. A u ciebie? Masz jakiś dziwny głos, stało się coś? –
Entuzjazmem niemal dorównywał Debby, lecz na odczytywaniu ludzkich emocji oraz
odczuć znał się lepiej niż niejeden psycholog.
-
Wszystko w porządku. Sterling, ja chciałam z tobą porozmawiać o.. – zaczęła,
ale blondyn jej przerwał.
-
Czekaj, bo zapomnę. Ostatnio spotkałem Charliego - wyznał z powagą, a Selena od
razu przypomniała sobie brutalnego młodzieńca, od którego czasami odbierała
paczki dla Knight’a.
-
Charliego? – powtórzyła ze strachem.
-
Tak. Chociaż ja go nie spotkałem. Odwiedził mnie. Chciał twój adres.
- M..
mój?
-
Powiedziałem, że nie mamy kontaktu od kilku miesięcy, a nie wiem, gdzie
mieszkasz. Tyle, że łatwo cię namierzyć.
- Jak
to?
-
Gomez, jesteś gwiazdą skali światowej.
-
Tak, racja…
Wpatrywała się tępo w pościel, czując jak samotna łza spływa po jej
policzku. Czego on mógł od niej chcieć? Powtórki?
- To
o czym chciałaś pogadać?
-
Wiesz co, to już nieaktualne. Muszę kończyć.
-
Sel… Uważaj na siebie. Prędzej czy później cię znajdzie, a wiesz do czego jest
zdolny.
-
Wiem. Na razie.
- Pa.
Rozłączyła się, odrzuciła telefon na drugi koniec łóżka i zacisnęła
dłonie w pięści tak mocno, że paznokcie wbiły się w skórę. Trudno jej było żyć
ze świadomością, że dopuściła się tak haniebnych czynów po to, aby być z
Nicholasem, aczkolwiek jakoś sobie radziła. Joseph znał jedynie niewielką część
prawdy, bo widział jedynie jak podrzuciła jego przyszłej bratowej list, więc o
wszystkim wiedział tylko Sterling oraz Charlie. Pierwszy z nich przyrzekł
dozgonne milczenie, co był jej zresztą winien. Drugi natomiast mieszkał w Nowym
Jorku.
Skąd
się wziął w LA? Po co przyjechał? Czego od niej chciał? Czy mógłby opowiedzieć
prasie lub mediom o ,,ciekawej przeszłości panny Gomez’’? Może potrzebuje
pieniędzy? Przysługi? A co, jeśli będzie ją szantażował? Zrobi coś jej bliskim?
-
Powiem mu – oświadczyła do ściany, podnosząc się z tapczanu.
Wtem
ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!
– zawołała po przetarciu oczu.
-
Twoi rodzice pojechali na jakieś duże zakupy wcześnie rano, ale nie chcieli cię
budzić – rzekł Nicholas, wchodząc do pokoju. Miał na sobie ciemne dżinsy oraz
białą koszulkę z czerwonymi rysunkami.
- No
to chata wolna. – Uśmiechnęła się Selena. – Poczekaj, tylko się ubiorę i
zrobimy jakieś śniadanie.
- Nie
musisz się ubierać – stwierdził, przyglądając się jej brązowej piżamie,
składającej się z rybaczek oraz koszulki na ramiączkach.
-
Zboczeniec.
-
Wcale nie! Po prostu jestem strasznie głodny.
-
Zboczony głodomor. – Zaśmiała się. – Idź, sprawdź, co jest w lodówce, zaraz
przyjdę.
- No
okej.
Wyszedł niechętnie, a brunetka wygrzebała z szafy czarne legginsy,
fioletową spódniczkę w kratę oraz dwuwarstwową bluzkę, łączącą oba te kolory, z
rękawem trzy czwarte.
-
Ładnie wyglądasz – powiedział Nick, opierający się o meble, gdy jego ukochana
weszła do kuchni.
Pomieszczenie to było urządzone w typowo staroświeckim stylu. Ciemne,
mahoniowe meble, wielki drewniany stół pośrodku z sześcioma krzesłami oraz
ściany pomalowane na kremowo. Oprócz kuchenki zwykłej, mikrofalowej oraz
lodówki nie doszukało się tutaj urządzeń AGD.
-
Dziękuję – odpowiedziała, a kąciki jej ust uniosły się ku górze.
- Z
tego co tam jest – wskazał na lodówkę – da się zrobić jedynie kanapki z serem i
pomidorem. O ile jest chleb. – Zmarszczył czoło.
-
Jest! – Ucieszyła się, wyjmując bochenek z jednej z szafek. – Ile kanapek
zjesz? Siedem czy dziewięć? – zapytała, gdy Loczek położył na blacie wspomniane
wcześniej produkty.
-
Trzy – odparł, zabierając się za krojenie kostki sera.
-
Czemu tak mało?
- Bo
nie nazywam się Joseph Adam Jonas. A ty ile zjesz?
-
Jedną. – Wyszczerzyła się, a on ją niespodziewanie pocałował.
Przytuliła się do niego najmocniej jak potrafiła, wdychając woń męskich
perfum.
- Czy
ty chcesz mnie udusić? – Zaśmiał się.
- Nie
– rzekła, lecz nie rozluźniła uścisku. – Mierzyłeś cukier?
-
Tak.
-
Wziąłeś insulinę?
-
Tak, mamo.
Stali tak wtuleni dobre kilka minut, dopóki nie dobiegł ich z piętra
dźwięk telefonu.
-
Sprawdzę czyj, a ty dokończ nasz wspaniały posiłek – zdecydował Jonas, kierując
się do holu.
-
Okej.
Już
po chwili wrócił z jej telefonem w ręku, z trudem czerpiąc powietrze.
-
Jennifer – wydyszał.
Selena
czym prędzej odebrała, wiedząc, że to musi być coś ważnego, skoro menagerka
dzwoni do niej podczas kilku dni wolnego.
-
Seleno, moja najcudowniejsza aktorko o nieskazitelnie pięknym głosie!
-
Masz dla mnie występ, prawda?
- Nie
bele jaki występ. Załatwiłam ci udział w… ,,Jimmy Kimmel Live!’’!
-
Kiedy?
-
Czwartego stycznia.
- Nie
wiem co z filmem.
-
Dzwoniłam do Davida, wszystko ustalone.
- I
mam tam zaśpiewać?
-
Tak. Jedną, góra dwie piosenki. To nadzwyczajna szansa, zapraszają tam tylko największe
gwiazdy. Nie daj się prosić!
- No
okej.
- Nie
przeforsuj gardła.
-
Ehem, do zobaczenia.
Zatrzasnęła klapkę telefonu, po czym odłożyła go na stół, gdzie już
czekał na nią talerzyk z kanapką. Okazało się, że Nick postarał się bardziej
niż musiał. Kawałeczki starannie pokrajanego pomidora tworzyły napis
,,kocham’’.
-
Przesłyszałem się, czy czeka cię jakiś występ? – zapytał, siadając naprzeciwko
niej ze swoimi ‘normalnymi’ kanapkami.
-
Tak. W ,,Jimmy Kimmel Live!’’ – przyznała niechętnie, opadając na krzesło.
-
Jimmy jest spoko. Tylko strasznie wypytuje o życie prywatne.
-
Świetnie – mruknęła, zabierając się za jedzenie.
- Co
zaśpiewasz?
- A
bo ja wiem. Cokolwiek.
-
Może tą, którą nuciłaś przez sen? – Wyszczerzył się.
- Czy
ty wtargnąłeś na teren mojego pokoju, podczas gdy ja miałam randkę z
Morfeuszem? – powiedziała na jednym wydechu, przyglądając mu się podejrzliwie.
- Nie
mogłem zasnąć… – wymamrotał zawstydzony.
-
Zemszczę się.
-
Wysmarujesz mnie w nocy bitą śmietaną? – spytał z rozbawieniem.
- Kto
wie. No, to co ja mamrotałam przez ten sen?
-
Pewnie którąś z nowych piosenek. – Wzruszył ramionami.
-
Możesz jaśniej?
Wstała od stołu, by zmyć pusty talerz. Odpowiedzi doczekała się dopiero,
kiedy oba wylądowały w szafce.
- Who
says, Who says you’re not perfect, Who says you’re not worth it - wyrecytował
niczym regułkę wkuwaną na test z fizyki, podczas nalewania do wysokich szklanek
soku jabłkowego. Podał jej jedną z szerokim uśmiechem, a dziewczyna upiła łyk,
zanim zareagowała na tę wypowiedź.
-
Więc miałeś przedpremierowy pokaz.
-
Czyli na nową płytę? – Odłożył naczynie do zlewu i objął ją od tyłu w talii.
-
Prawdopodobnie. – Czując na szyi oddech chłopaka, jej płuca zaczęły pracować ze
zdwojoną siłą.
-
Mogę usłyszeć całość?
- Nie
ma takiej opcji – stwierdziła pewnie, odrywając się od niego. – Może pójdziemy
na spacer? – zapytała, choć sama przesądziła sprawę, wchodząc do przedpokoju
oraz wyciągając z szafki beżowe kozaki.
-
Jestem jak najbardziej za – usłyszała, kiedy jeden z butów już tkwił na jej
nodze.
Splecione dłonie, uśmiechy na twarzach. U osoby trzeciej ten widok
wywołałby jedynie zazdrość. Pomyślałaby zapewne, że to para idealna. Połączona
na wieki, której nawet śmierć nie zdoła rozłączyć. Jakże by się myliła…
Poranek upłynął tak szybko, jak wszystko, co dobre. Gospodarze domu
nadal jednak nie wracali, co młodym zdecydowanie odpowiadało. Selena właśnie na
takie dni liczyła, kiedy uprosiła mamę, by mogli tam zostać aż do Nowego Roku.
Nie spodziewała się, że pewna osoba zakłóci ich prywatne chwile.
Akurat oglądali jakąś komedię z Eddie’m Murphey w roli głównej, gdy po
raz kolejny rozdzwonił się telefon nastolatki. Wstała z miękkiej kanapy
oprawionej drewnianymi ramami, kierując się do kuchni, gdzie zostawiła komórkę.
-
Halo?
- Czy
dodzwoniłem się do panny Seleny Gomez? – Grzeczny głos, nieco znajomy.
-
Taaak – odparła niepewnie, przeciągając samogłoskę.
- O,
cześć maleńka. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz. – Mężczyzna roześmiał
się złowrogo, a Selena od razu zrozumiała, skąd zna ten dźwięk. Bez
zastanowienia rzuciła z obrzydzeniem aparatem o ścianę, a ten pod wpływem
uderzenia roztrzaskał się na kawałki.
-
Stało się coś? – krzyknął Nick z sąsiedniego pomieszczenia.
Brunetka z odrętwieniem wróciła do salonu i spojrzała na niego z progu.
- Ej,
co jest? – Podszedł do niej czym prędzej ze zmartwioną miną.
-
Muszę ci coś powiedzieć – rzekła, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy. – Może..
usiądźmy – wykrztusiła, krocząc ku sofie.
Wytarła twarz rękawem, wzięła kilka głębokich wdechów, po czym
poprosiła:
-
Tylko proszę, nie przerywaj mi i nie oceniaj, dopóki nie skończę. Obiecujesz? –
Spojrzała w jego twarz z nadzieją.
-
Tak, jasne. – Jego mina idealnie wyrażała zdezorientowanie.
-
Okej. – Przymrużyła oczy oraz ścisnęła mocno rękę Nicholasa. – Kiedy się
poznaliśmy, tworzyłeś udany związek z Kay.
- Czy
możemy o niej nie mówić?
-
Obiecałeś.. – przypomniała. – Tworzyłeś związek z Kay, ale coś zaczynało się
psuć. Zaprzyjaźniliśmy się. Zwierzałeś mi się z waszych problemów, zabierałeś
do kina, na spacery, na plażę. Przynosiłeś kwiaty, twierdząc, że jestem
najwspanialszą przyjaciółką pod słońcem. Przytulałeś na pożegnanie. Tabloidy
zaczęły spekulować, czy aby nie zdradzasz jej ze mną. Wtedy przyszedłeś z
czekoladkami i powiedziałeś, że byłam niesamowitą przyjaciółką, ale to zaszło
za daleko. Nic z tego nie będzie, bo kochasz Kay.
-
Byłem głupi – mruknął, lecz to zlekceważyła.
-
Zdałam sobie sprawę, że straciłam kogoś naprawdę ważnego. Zrozumiałam, że cię
kocham. Ale ty wolałeś inną. Ojciec zaprosił mnie do siebie, do Nowego Jorku na
połowę wakacji. Często wychodziłam z jego willi, bo miałam dość Alexis i jej
rozpieszczonej córeczki Britney. W jednym z klubów poznałam Sterlinga.
-
Knight’a? – zdziwił się.
-
Tak. Zakumplowaliśmy się. Niestety miał jedną wadę, brał narkotyki. Chciałam go
jakoś z tego wyciągnąć, ale zwyczajnie nie potrafiłam. Kiedy był już na
totalnym głodzie, chodziłam po towar do jego stałego dilera, Charliego. Tyle,
że raz do tygodniowej paczki włożył przez przypadek.. – przełknęła głośno ślinę
– pigułkę gwałtu. Chciałam ją wyrzucić, ale wtedy zobaczyłam WAS na ulicy.
Jonas Brothers mieli wystąpić w jednej z największych hal Nowego Jorku. Był to
czas, gdy brałam ,,niuchy’’ z heroiny Sterlinga, żeby zapomnieć. Z dezaprobatą,
ale mi dawał. Wiedział, że bez mojej pomocy wpadłby nieraz przed rodzicami.
Poza tym wykończyłby się na głodach. Kiedy się pocałowaliście.. coś mnie
tknęło. Wiedziałam, że gdyby nie ona, bylibyśmy razem. Śledziłam was aż do
hotelu. Wróciłam tam następnego dnia z heroiną krążącą w moich żyłach, zaraz po
spotkaniu z Charlie’m i Sterlingiem. Ty z braćmi gdzieś pojechałeś, ale bez
niej. Recepcjonistka bez obaw podała mi numer pokoju, a Kay wpuściła do środka,
myśląc, że jestem dziennikarką błagającą o wywiad. Jak też makijaż i peruka
potrafią zmienić człowieka nie do poznania… - Zaśmiała się gorzko.
-
Nie... – szepnął z niedowierzaniem.
-
Rozpuściłam pigułkę w jej szampanie, gdy poszła po wasze zdjęcia. Wyszłam,
kiedy wypiła do dna i wpuściłam do środka Charliego. Sam wiesz, jakie zdjęcia
ukazały się następnego dnia w internecie. Zrobił je jego kumpel, Tyler.
-
Boże… - Wyrwał rękę z jej uścisku, lecz nie ruszył się z miejsca.
-
Charlie podrobił twoje pismo i napisał do niej list, w którym rzekomo z nią
zrywasz. Był potrzebny, żeby nie chciała z tobą rozmawiać. Wtedy mogłaby wyjść
na jaw prawda. Dziwne, że nigdy nie wypowiedziała się na ten temat publicznie.
Po wszystkim położyłam list na szafce. - Informację, że widział ją wówczas Joe
postanowiła zataić. – List do ciebie napisała jedna dziewczyna, Diana. Charlie
dostał za to wszystko kupę forsy, ale dla niego… Stwierdził, że seks z nią nie
był zadowalający, więc… Musiałam to z nim zrobić… - Rozpłakała się na dobre,
ale próbowała mówić dalej. – Miałam rację… Wró.. óciłeś do mnie z podkulonym
ogonem. Byłłło mi tak.. ciężko… Ale kochałam cię. Jestem szmatą, wiem, ale ja..
Nie chciałam… - Zakryła twarz dłońmi, a w pokoju nastała cisza, mącona jedynie przez
jej łkanie i jego nieregularny oddech.
Po
chwili Nicholas podniósł się powoli z miejsca, a ona spojrzała na niego ze
strachem. Pokręcił z niedowierzaniem głową, wycofując się do holu. Selena
pobiegła za nim, obijając się o ściany. Bała się. On natomiast wpadł do pokoju
gościnnego, wyciągnął spod łóżka torbę, do której wrzucił leżącą na łóżku
książkę i kilka ciuchów, po czym chciał wyjść, lecz Selena stanęła mu na
drodze.
-
Chcesz tak po prostu odejść? – wykrztusiła.
Wolałaby serię krzyków, wyzwisk albo nawet uderzenie z liścia, niż jego
milczenie, z jakim ją wyminął i zszedł na dół.
- A
ty taki święty?! To po co do mnie przychodziłeś, po co rozkochiwałeś, skoro
byłeś taki szczęśliwy w swojej pięknej miłości z tą cholerną Panabaker?! –
krzyczała za nim.
Przy
otwartych drzwiach frontowych, w ręku trzymając torbę oraz płaszcz, a na
stopach mając bele jak założone buty, odwrócił się do niej i rzekł z powagą,
akcentując każde słowo, podczas gdy po policzku spłynęła mu pojedyncza łza.
- Nie
chcę cię znać, Seleno Marie Gomez.
Patrzyła jak wychodzi. Czuła jednocześnie wszystko, ale również nic.
-
Kocham cię – szepnęła, zsuwając się po ścianie.
Pragnęła zniknąć, wyparować z tego świata, nie czuć. Albo chociaż zrobić
to, co Czerwiakow*. Położyć się i umrzeć.
______
* -
nawiązanie do utworu ,,Śmierć urzędnika’’ A. Czechow. (przyp. aut.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz