sobota, 12 października 2013

R. 6 ` Wigilia

Nadeszły długo przez wszystkich oczekiwane święta Bożego Narodzenia. Śnieg niestety nie spadł w Mieście Aniołów, lecz wszechobecne choinki oraz kolorowe światełka, którymi było udekorowane, idealnie wprawiało w świąteczną atmosferę. W dzień Wigilii ulice Los Angeles wypełniały tłumy ludzi, którzy prawdopodobnie szukali prezentów gwiazdkowych na ostatnią minutę. Plaża ziała pustkami. Fale były tego dnia nadmiar spokojne, zaledwie muskając piaszczysty brzeg. Tylko jedna osoba siedziała wówczas na jednym z olbrzymich kamieni, oddzielających wodę od muru, za którym rozwijało się miasto.
  Selena, ubrana w stare dżinsy, golf i rozwleczoną już grubą bluzę, owinęła nogi rękami, a podbródek oparła na kolanach. Patrzyła nieobecnie w stronę schowanego za chmurami słońca. Do wieczoru zostało jeszcze sporo czasu, więc wolała przyjść tutaj, niżeli siedzieć samotnie w domu.
  Demi wyjechała już do Port Angeles, gdzie czekała na nią mama.
 - Nie wiem, jak przeżyję tydzień pod jednym dachem z Dallas – wyznała, gdy taksówkarz pakował jej torbę do bagażnika.
 - Będzie dobrze, przyjadę zaraz w pierwsze święto – pocieszyła ją Sel.
  Debby również pojechała do rodziców, jednakże do innego miasta niż jej przyjaciółki. Państwo Ryan mieszkali bowiem w Chicago.
  Selena wciąż myślała tylko o jednym. Zastanawiała się, czy nie powiedzieć Nicholasowi prawdy o swojej burzliwej przeszłości. Prędzej czy później i tak się dowie, powtarzała sobie. W końcu lepiej, aby usłyszał to od niej, a nie od Joe pod wpływem emocji. Ale.. Tak, musiało istnieć jakieś ,,ale’’. A jeśli Nick nie będzie chciał jej znać? Wyzwie od szmaty, rzuci, rozpowie prasie… Nie, tego ostatniego by nie zrobił, nie on. Jedyną osobą, do której mogła się zwrócić w tej sprawie był Sterling. Sterling Knight.
  Wyciągnęła z kieszeni komórkę, po czym zaczęła szukać jego numer w kontaktach. Kiedy wreszcie jej się udało, z lekkim wahaniem wcisnęła zieloną słuchawkę. Przyłożyła aparat do ucha, zastanawiając się, czy da radę wydusić z siebie to, co ją tak dręczy.
 - Abonent ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci – usłyszała.
 - Zmienił numer – mruknęła do automatu.
  Zerknęła na zegarek tkwiący na przegubie jej lewej ręki i, westchnąwszy, wstała, kierując się w stronę domu.

  Pięć minut przed siedemnastą rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Brunetka, zapinając guzik swojej biało-fioletowej koszuli założonej na śliwkową koszulkę, podbiegła do drzwi i otworzyła je pospiesznie, uśmiechając się do gościa.
 - Hej Nick – zaszczebiotała wesoło, zapraszając go gestem ręki do środka.
 - Hej – odpowiedział, pocałowawszy ją w policzek. – Gotowa?
 - Jeszcze chwilka. Usiądź w salonie, zaraz wracam – rzuciła w biegu.
  Umalowała się jeszcze delikatnie, założyła nowo nabyte kozaki, zabrała torebkę i zeszła na dół, gdzie Nicholas czytał jakieś czasopismo. Podeszła do kanapy, po czym zajrzała mu przez ramię. Czytał artykuł o tytule ,,Wielki powrót Nay?!’’. Pod spodem zamieszczono wspólne zdjęcie ciemnej blondynki Kay Panabaker oraz Nicka Jonasa.
 - Po co ci to? – spytał.
 - Debby kupuje – powiedziała, wzruszając ramionami.
 - Wierzysz? – Wskazał palcem na otwartą stronę.
 - Jasne, że nie. Nawet nie ma nowego zdjęcia.
 - Jesteś najlepsza. – Uśmiechnął się.
 - Bo łatwo byłoby mnie zdradzić?
 - Bo nie wierzysz w bezpodstawne plotki.
 - Przecież tam jest wypowiedź ,,bliskiej osoby piosenkarza’’ – zauważyła.
 - Nawet nie wiesz, jakie Joe wygaduje głupoty pismakom.
 - Potrafię sobie wyobrazić – odrzekła, zaciskając dłonie w pięści.
 - Dobra. Chodź, bo się spóźnimy. – Położył gazetę na stoliku, a dziewczynę objął w pasie, prowadząc o drzwi.

  - Nareszcie! – Ucieszyła się pani Denise Jonas, szczupła szatynka o miłej twarzy, widząc swojego prawie najmłodszego syna z dziewczyną. Zaprosiła ich grzecznie do środka , gdzie każdy poczułby się jak przeniesiony do filmu ,,Kevin sam w domu’’. Całe wnętrze było w czerwono-zielonych kolorach, ze ścian zwisały wielkie skarpety, a gigantyczna choinka w salonie po lewej stronie niemal uginała się pod ciężarem przeróżnych ozdób. Pod nią leżała sterta prezentów zapakowanych w ozdobne papiery. Dziewczyna zauważyła tam również te, które kupili razem z Nickiem.
 - Wujo Nick! – Mała Rose podbiegła do nich w czerwonej sukience, z włosami związanymi w warkocz i rzuciła się na szyję Nickowi, który akurat zdejmował buty.
 - Hej mała. – Ucałował ją w policzek, na co dziewczynka się skrzywiła, ale zaraz wyraźnie się rozpromieniła, mówiąc:
 - Zepsułam wujkowi Joe spodnie!
 - Jak to zepsułaś mu spodnie?
  Nie musiał jednak czekać na odpowiedź, bo z pomieszczenia po prawej stronie wyszedł Joseph z mokrą plamą w okolicach krocza. Selena razem z Nickiem wybuchli śmiechem.
 - Hahaha, bardzo śmieszne – powiedział sarkastycznie poszkodowany ze skrzywioną miną. – A z tobą się jeszcze policzę – dodał, patrząc na siostrzenicę.
 - Josephie Adamie, nie strasz mojej wnuczki – pogroziła mu palcem rodzicielka, wymachując w powietrzu żółtą ścierką.
 - Czy ty możesz się do mnie zwracać po ludzku? – Wywrócił wymownie oczami, a Selena zakryła buzię ręką, aby nie wydał się jej ukradkowy uśmiech.
 - O co ci chodzi, synu?
 - Nie jesteśmy w urzędzie, mamo. Mów mi po prostu Joe! J-O-E!
 - Mi się podoba Joseph i nie pyskuj. Idź się przebrać, na górze powinny jeszcze być jakieś twoje spodnie. – To słysząc, Jonas westchnął, po czym zaczął się wspinać po obszernych schodach. – No dzieci, chodźmy, bo Frankie już wypatruje pierwszej gwiazdki – zwróciła się do przybyłej dwójki.
 - Dziękuję za zaproszenie, pani Jonas – odezwała się Selena w drodze do jadalni, która znajdowała się na końcu korytarza po prawej stronie.
 - Ależ nie ma za co, kochana – odpowiedziała kobieta, przekraczając próg pomieszczenia.
  W środku, przy długim owalnym stole, siedzieli już Kevin, Danielle, Bridgit oraz krótkowłosy Kevin Jonas Senior z przydużym brzuchem.
 - Dzień dobry – przywitała się ze wszystkimi dziewczyna.
 - Hej – rzekł Nick, od razu siadając na jednym z krzeseł.
  Gomez czym prędzej do niego dołączyła, opadając na jedno z wolnych miejsc. Rozejrzała się dokładnie po miejscu. Była tu jedynie raz, dwa miesiące wcześniej na obiedzie.
  Teraz stół nakryty śnieżnobiałym obrusem zastawiał najlepszy zestaw naczyń oraz sztućców. Kremowe ściany ozdabiały obrazy z zimowymi krajobrazami, jeden z nich rozpoznała. Namalował go Igor Grabar, a nazwał po prostu ,,Zima’’. Na kominku, podobnie jak w holu, wisiały kolorowe skarpety, tuż pod wnęką ze zdjęciami.
 - Sel? – Dziewczyna natychmiast się obróciła, szukając osoby, która się do niej zwróciła. Okazało się, że zrobiła to Bridgit, siedząca dwa krzesła dalej.
 - Tak?
 - Co z Demi? – zapytała z troską w głosie.
 - Dużo lepiej. – Uśmiechnęła się.
  Wiedziała, że Bridgit nie miała pojęcia o stanie psychicznym Dems. Ta ostatnia ciągle jej unikała, a gdy już doszło do spotkania, udawała, że jest najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Maska, którą zakładała wśród społeczeństwa, stanowiła coś nieprzenikalnego, przyklejonego super-glue. Doświadczenie aktorskie zdecydowanie miało w tym swój udział.
 - A wiesz dlaczego.. – zaczęła blondynka, lecz w tym samym momencie Joe usiadł między nimi, ubrany w dresowe spodnie.
 - Co tam dziewczyny? – zapytał z figlarną miną, patrząc to na jedną, to na drugą.
  Selena nie mogła uwierzyć, że ten chłopak to ten sam, który groził jej w szpitalu. Wtedy wydawał się straszny. Czuła, że w każdej chwili może się na nią rzucić. Wyglądał na kogoś, kto nosi za pasem ostry nóż do ułatwiania sobie życia poprzez likwidację komplikujących jego plany osób. Teraz, w szarych spodniach z dużymi kieszeniami i białej koszuli, wyglądał wręcz komicznie. Rozbawiona mina, błysk w oku. Czy to aby ta sama osoba? Brunetka zaczęła się już nawet zastanawiać, czy ktoś go nie sklonował lub, co gorsza, nie jest on wybrykiem natury z dwoma duszami. Joe – wiecznie roześmiany nastolatek, wspaniały brat, dobry syn. Dusza towarzystwa. I Adam – groźny łotr, mający na celu pozbyć się każdego, kto stanie mu na drodze. A jeśli przesadzała? Może dzikość jego oczu tamtego dnia to iluzja, gra świateł? A słowa przez niego wypowiedziane po prostu miały ją zbyć? W końcu nie wydał jej do tej pory, a minął szmat czasu. Mieszkał z Nickiem, miał ku temu okazję tysiące razy.
 - Mamo! Mamo! Pierwsza gwiazdka! Już jest! – krzyczał Frankie, odkleiwszy nos od okna. Dziesięciolatek zaczął skakać po pokoju, wrzeszcząc co chwila: ,,gwiazdka! gwiazdka!’’. Chwilę potem Rose się do niego przyłączyła, co uczyniło istny harmider.
 - Dzieci, uspokójcie się – rzekł Papa Jonas, chwytając syna za kołnierz i prowadząc do stołu. Rose od razu za nimi pobiegła oraz usiadła obok wujka. Ten mógłby być niemal jej bratem, więc nic dziwnego, że go tak lubiła.
 - Już idę – usłyszeli od progu mamę chłopaków. Niosła ogromną wazę z zupą. – Dziś odstąpiłam od zwyczaju i przygotowałam typowo polską Wigilię. – Rozpromieniła się, wypowiadając ostatnie trzy słowa.
 - Jaką? – zapytali równocześnie wszyscy członkowie zespołu Jonas Brothers.
 - Polską, chłopcy, polską. To jeden z krajów Europy.
 - Nigdy nie słyszałem – stwierdził Joe, podglądając co za zupa kryje się pod pokrywą wazy.
 - Jest. Z tego co mówiła Jennifer, pojadę tam podczas światowej trasy koncertowej – powiedziała Sel. – Jennifer Sata. Moja menagerka – wyjaśniła na widok miny Kev’a.
 - Ah, rzeczywiście. Nasze fanki z Polski wręcz bombardują mojego twittera – uświadomił sobie Nicholas.
 - Oh, to wspaniale! – Ucieszyła się Denise. – To wspaniały kraj! Tą fascynacją zaraziła mnie Olivia. Odwiedziła to państwo latem..

  Kolacja mijała w wyśmienitym nastroju. O dziwo, nawet potrawy wszystkim przypadły do gustu, mimo, iż okazały się kolejnym eksperymentem kulinarnym gospodyni. Największą sławą cieszyła się zupa grzybowa. Jej mąż zjadł aż trzy talerze. Po zjedzonym posiłku przenieśli się do salonu, gdzie już na nich czekały ciasteczka domowej roboty oraz ciepłe koce.
 - Oczywiście, jak co roku, urządzimy sobie świąteczny maraton filmowy – oświadczyła pani Denise, podając każdemu kubek z gorącym kakao.
  Selena usiadła na miękkim dywanie, opierając głowę o kolana Nicholasa, zajmującego czerwony fotel.
 - Może chcesz się zamienić? – zapytał Loczek, bawiąc się kosmykiem jej włosów. Ta jedynie pokręciła przecząco głową, utkwiwszy wzrok w kolejnym romansidle ze śniegiem w tle. Nieszczęśliwym trafem, Bridgit usiadła obok niej, chcąc zapewne dokończyć rozmowę. Tuż po spotkaniu się głównych bohaterów filmu, wyszeptała jej do ucha:
 - A dlaczego to zrobiła?
 - Kłopoty sercowe – odrzekła krótko Gomez, udając, że strasznie zainteresowało ją dzieciństwo Stephenie.
  Oczywiste było, iż Mendler nie chciała zaspokoić własnej ciekawości, tylko martwiła się o dawną przyjaciółkę. Mimo to nie mogła wyjawić jej prawdy. Nie mogła zdradzić Demetrii.
 
  Tuż przed wyjściem otrzymali kilka prezentów gwiazdkowych, które nakazano im otworzyć dopiero nazajutrz.
 - W Polce otwierają prezenty jeszcze w dzień Wigilii – poinformowała wszystkich Bridgit.
 - Hm.. Nie, aż tak nie będziemy odbiegać od tradycji – zadecydowała pani domu, podając pakunki ubranemu już w płaszcz Nickowi.
 - Dlaczego? Mamo, zróbmy tak jak w Polsce! – prosił Frankie.
 - Frankie, doczekasz do rana. Będzie ich może więcej. – Uśmiechnęła się Selena, puszczając chłopcu perskie oko.
 - Więcej?
 - Bardzo możliwe. Ale tylko, jeśli zaraz pójdziesz do łóżka.
 - O kurczę! Dobranoc wszystkim! – krzyknął na odchodnym, po czym wystrzelił na górę niczym torpeda, a wszyscy zaczęli się śmiać.
 - Nie ma co, masz podejście do dzieci – powiedziała Danielle.
 - Tak, będziesz wspaniałą matką – dodała pani Jonas.
 - Dziękuję – odpowiedziała Selena, nieco zmieszana.
 - Przyjedziesz do nas jeszcze, prawda?
 - Jeśli tylko będę mile widziana.
 - To oczywiste! A macie jakieś plany na sylwestra?
 - W Port Angeles jest mała impreza, zamierzamy się na nią wybrać – przejął inicjatywę Nick.
 - No to już życzę miłej zabawy. Pozdrów mamę, Selenko.
 - Pozdrowię i już dziękuję w jej imieniu.
 - Nie ma za co. Wesołych świąt. – Ucałowała jeszcze ich w policzki, po czym wyszli, wołając:
 - Wesołych świąt!

 - To widzimy się pojutrze – rzekł z uśmiechem Nick, gdy siedzieli w samochodzie pod domem jego dziewczyny.
 - Oczywiście. – Odwzajemniła uśmiech, choć z oporem. Jak to on, zauważył ten drobny szczegół.
 - Wszystko okej?
 - Tak – zapewniła go.
 - Jesteś pewna? – Nie dawał za wygraną.
 - Tak.. To znaczy.. Chyba muszę ci coś powiedzieć – powiedziała, choć wcale nie zamierzała. Podświadomość działała szybciej, niż mózg. Twarz Nicholasa wyrażała jeden wielki znak zapytania.

  Czy to aby na pewno była właściwa nić Ariadny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz