Selena!
- Usłyszała dziewczyna nad uchem. Otworzyła oczy i zobaczyła okrągłą twarz
Debby.
- Pali się czy co? - wychrypiała, podnosząc
się do pozycji siedzącej.
- Nie, ale musisz mi pomóc!
- W czym?
- Przekonać Demi do obiadu u Kevina.
- No tak - westchnęła i zaczęła się
wygrzebywać spod kołdry. Kiedy już to zrobiła, stanęła przed otwartą szafą,
znajdującą się w drugim końcu pokoju i zapytała:
- Co mam ubrać?
- Cokolwiek.
- A ty co ubierasz?
- Ja już jestem gotowa.
Selena zlustrowała ją dokładnie wzrokiem.
Miała na sobie czarne legginsy i koszulkę tego samego koloru, do tego błękitną
tunikę oraz dopasowane balerinki na stopach.
- Ale mi pomogłaś - mruknęła pod nosem,
przewracając oczami. Wyszperała z szafy obcisłe dżinsy, buty na wysokim obcasie
i granatową koszulę, po czym udała się do łazienki.
Wzięła szybki prysznic, wyszorowała starannie
zęby, ubrała się we wcześniej przygotowane ciuchy. Spojrzała na półkę pod
lustrem, zagraconą przeróżnymi kobiecymi kosmetykami. Zdecydowała się jedynie
na tusz do rzęs, błyszczyk i trochę pudru.
Gdy wróciła do swojego pokoju, mieszczącego
się pomiędzy pokojami jej dwóch współlokatorek, rozejrzała się dokładnie po
wnętrzu. Po lewej stronie, na okrągłym podeście obitym fioletowym dywanem,
stało wspaniałej wielkości łoże z drewnianą ramą. Obok szafki nocnej widniały
brązowe drzwi prowadzące do pokoju Demetrii. Drugie, takie same, dało się
dostrzec po prawej stronie przy szafkach i półkach otaczających plazmę wiszącą
na śliwkowej ścianie. Naprzeciwko głównych drzwi prowadzących z korytarza było
imponującego formatu okno i szklane drzwi prowadzące na balkon z widokiem na
ogród, łączący się z pozostałymi pomieszczeniami na piętrze. Obok wejścia na
ten niemal taras stało biurko z komputerem, a równolegle do niego duża szafa.
Na środku pokoju dało się zauważyć mały stoliczek otoczony poduszkami. Z prawej
kanapa w kolorze mleka, ustawiona jednocześnie przed telewizorem.
Położyła schludnie złożoną koronkową piżamę firmy ,,Top Secret'' na
satynowej pościeli i, słysząc jak jej obcasy stukają o podłogę, udała się na
dół po szklanych schodach.
- Ale dlaczego nie?
- Bo nie i koniec tematu, Debby.
- Podaj mi choć jeden sensowny powód!
Głosy dziewczyn dobiegały ją już w połowie
drogi. Wreszcie zeszła z ostatniego stopnia, tym samym wchodząc do
przestronnego salonu. Ciemnowłosa Demi z
gniewną miną siedziała na jasnej sofie przed półką z telewizorem LCD, a Debby
wpatrywała się w nią wyczekująco.
- Daj jej spokój - rzekła Selena, skręcając w
prawo do kuchni, którą oddzielał od dużego pokoju jedynie barek. Wszędzie
dominowało szkło, biel i beż. Dwoma słowami - nowoczesny wystrój.
- Że co?! - Oburzyła się blondynka, kiedy ta
piła sok pomarańczowy prosto z kartonu.
- Daj jej spokój - powtórzyła, przełknąwszy spory
łyk napoju. - Skoro woli spędzić cały dzień na siedzeniu w dresie i opychaniu
się lodami czekoladowymi, to proszę bardzo. Jej sprawa. - Dodała, patrząc
znacząco na Demi.
- Daruj sobie, Sel. Twoja ,,terapia szokowa''
na mnie nie działa - stwierdziła z przekąsem, zakładając ręce jak dziecko.
- No, ale przerwałam wam ciekawą rozmowę.
Chyba miałaś właśnie wymieniać kilka powodów, przez które nie chcesz iść do
Kevina i Danielle, Dems? Chętnie posłucham.
Lovato spojrzała na nią speszona i minęła
dobra chwila, zanim wymamrotała:
- Wszyscy idziecie parami. Nie będę piątym
kołem u wozu.
- Chyba dziewiątym. Oh, przepraszam,
jedenastym - powiedziała złośliwie Selena.
- Jedenastym? – Zdziwiła się Ryan.
- No tak. Kev, Danielle, Joe, Bridgit, Nick,
ty, Jason, ja, mała Rose, niewiadoma płeć , która jest w drodze, no i Dee. -
wymieniła.
- Zapomniałam! Jason nie idzie.
- Dlaczego? - zapytały Selena i Demi
jednocześnie.
- Po prostu się czymś zatruł i dzwonił rano,
że nie pójdzie tam w takim stanie.
- Nie wolisz..
- Nie, Sel, nie wolę być przy nim, bo prędzej
by mnie wyrzucił z domu, niż pozwolił, żebym widziała, jak wymiotuje. -
Wszystkie się roześmiały na te słowa, najwyraźniej wyobrażając sobie to samo -
dziewiętnastolatka biegnącego pospiesznie do łazienki, trzymającego się za
twarz, jakby za wszelką cenę nie chciał czegoś wypuścić z buzi. - Widzisz, ja
też idę sama. - Uśmiechnęła się do Demi.
- Tak, ale...
- Ale?
- Tam będzie.. Joe i Bridgit i ... – zaczęła
się jąkać dziewczyna, uciekając wzrokiem poza zasięg pola widzenia swoich
współlokatorek.
Selena podeszła do niej, usiadła obok i
objęła ramieniem.
- Jeśli będziesz ich unikać, to w końcu coś
zauważą. Nawet Nick się mnie wczoraj pytał, czy ty czasami nic nie masz do Joe.
- Chyba mu nie powiedziałaś, że...
- Nie. - Ucięła jej. Wiedziała, że kłamstwo to
niezbyt dobre rozwiązanie, ale w tej sytuacji wręcz nie miała wyjścia. Zresztą
wcale nie powiedziała mu stanowczego ,,tak''.
- Dzięki. - Na twarzy osiemnastolatki wreszcie
zagościł szczery uśmiech. - Wygrałyście, idę. - Wstała i pobiegła na górę,
zapewne przebrać się w coś stosownego.
- No! Zrobimy rozróbę! - krzyknęła
rozpromieniona Debby.
- Czy ty masz coś konkretnego na myśli? -
zapytała Selena z rozbawioną miną.
- Tego jeszcze nie wiem. - Obie parsknęły
śmiechem.
Włączyły tv i przesiedziały jakąś godzinę,
oglądając jeden z amerykańskich seriali o tytule 90210. W końcu, gdy Annie
zerwała ze swoim chłopakiem, bo dowiedziała się, że jest dilerem, film się
skończył, a Sel spytała:
- Która godzina?
- Za pięć pierwsza. Mamy tam być na drugą,
prawda?
- Na drugą? Nick powiedział, że będzie po mnie
o pierwszej.
- Powiedz, że on chce cię jeszcze gdzieś
zabrać, bo jeśli znów przekręciłam godzinę, to..
- Ujdzie? - Usłyszały. Obejrzały się za siebie
i okazało się, że to Demi. Miała na sobie gustowną czarną spódniczkę przed
kolano, białą koszulkę z napisem ,,I *serce* Paryż'' oraz czarne szpilki.
Dziewczyny
wydały z siebie zduszony okrzyk podziwu.
Nick przyjechał chwilę później i zebrał do
swojego samochodu całą trójkę. Debby jak zwykle pomyliła godziny – zdarzało jej
się to wyjątkowo często. Na jej szczęście, w mediach nazywano to ,,eleganckim
spóźnieniem''. Tym razem było to jedynie pół godziny, jednak raz na galę
rozdania nagród Kids Choice Awards przyszła, kiedy wszyscy już wychodzili.
Dom najstarszego z Jonasów, jego żony oraz,
praktycznie rzecz biorąc, dzieci stał na obrzeżach miasta. Jego gospodarze
zawsze cenili sobie prywatność i ciszę, a te cechy na pewno bardziej pasowały
do spokojnej Hampton Street, niżeli zatłoczonego centrum Los Angeles.
- Cześć wam! - Powitał ich Kevin, z czupryny
podobny do Nicholasa, lecz z o wiele wyraźniejszymi rysami twarzy, zapraszając
gestem ręki do środka. Każde mruknęło jakieś słowo na przywitanie i weszło do
ogromnego białego domu. Już od holu Selena zauważyła rozgardiasz panujący
dookoła. Trzyletnia dziewczynka z długimi do pasa, jasnobrązowymi włosami
biegła na górę, krzycząc coś w stylu powtarzanego w kółko przez śmiech
,,nie!'', a krótko obcięty brunet w okularach gonił ją, wołając:
- Oddaj mi telefon!
Mała
zaśmiała się perliście i zniknęła na piętrze.
- Joe, nie zaczynaj się z nią - powiedział Kev
do młodszego brata, gdy ten był już w połowie schodów. Spiorunował go wzrokiem
i ruszył za bratanicą.
Przybyli zdjęli buty i zawiesili swoje
płaszcze na haczykach, przymocowanych do pomarańczowej ściany. Kevin przez cały
czas mamrotał pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa, najprawdopodobniej
dotyczące Danger'a, jak przezywano wśród przyjaciół i rodziny Josepha Jonasa.
Do Seleny dotarł przesycający powietrze
zapach mieszaniny różnych woni, wywodzący się z kuchni po lewej stronie.
Zważywszy na fakt, że jedyne, co dziś przetrawił jej żołądek, to kilka łyków
soku pomarańczowego, miała ochotę wparować do pomieszczenia i pochłonąć
wszystko, co tak ładnie pachniało. Choć jeszcze nie wiedziała, czym owe coś
dokładnie jest.
- Wchodźcie, obiad stygnie. - Zawołała
Danielle, małżonki Kevina, która właśnie pojawiła się we framudze wejścia do
jadalni połączonej z kuchnią. Była to kobieta o długich, kasztanowych włosach w
tym momencie związanych w schludny koński ogon. Odznaczał ją odstający brzuch,
który głaskała prawą dłonią. Siódmy miesiąc ciąży widocznie jej służył.
Uśmiechała się do nich szeroko, zagryzając co chwila kiszonego ogórka. Mąż
popatrzył na nią z czułością i wszedł do pomieszczenia, skąd właśnie przyszła.
Selena, Debby, Demi i Nick ruszyli za nimi.
Przy długim, owalnym stole siedziała już
ładna blondynka o jasnej karnacji, przeglądająca jakieś papiery.
- Hej Bridgit - powiedziała Sel, uśmiechając
się do dziewczyny.
- Cześć Bridg! - Zawtórowała jej Debby.
- Cześć - mruknęła Dems.
- O, hej dziewczyny! Jak dawno was nie
widziałam! - Podeszła do nich i uściskała każdą z osobna. - Co u was?
- W porządku. Ale umieram z głodu! - rzekła
Ryan i Selena wiedziała, że zrobiła to, aby jak najprędzej mogli wepchnąć do
ust jedzenie i wykręcić się tym samym od rozmowy. Oczywiście chodziło przede
wszystkim o Demetrię.
- Siadajcie - poprosiła Danielle, pojawiając
się przy nich z wielką wazą. Wszyscy usiedli i czekali już tylko na Josepha
oraz Rose. - Debby, a gdzie Jason?
- Ma grypę żołądkową. Kazał przeprosić, ale
nie mógł przyjść.
- Nic nie szkodzi. Mam nadzieję, że szybko
wróci do zdrowia. Och, gdzie oni są? Zupa będzie lodowata.
- Pójdę po nich - oznajmił po chwili Nick,
zaraz znikając w holu.
- Sel, zajmujesz się jeszcze muzyką? -
zapytała Bridgit, która siedziała na przeciwko niej.
- Eee.. No tak.
- Ja też zaczynam! Disney poprosił, abym
nagrała piosenkę do filmu animowanego ,,Dzwoneczek i uczynne wróźki''! - Niemal
krzyknęła z podekscytowania. Jej rozpromieniona twarz przez ułamek sekundy wydała
jej się łudząco podobna do oblicza Debby. Gomez zauważyła, że Demi mimowolnie
skrzywiła się na te słowa - w końcu to ona nagrywała singiel do poprzedniej
części tej animacji.
- Jej, to super! – Ucieszyła się mimo
wszystko, posyłając Bridgit zaciekawione spojrzenie.
- No wiem. Tylko nie wiem zbytnio, czy sobie
poradzę. W końcu nigdy nie śpiewałam. - Wyznała.
- Na pewno będzie okej. - Pocieszyła ją Debby.
Wtem wszedł Nick, a zanim Joe, trzymający za
rękę trzyletnią Rose. Mała usiadła pomiędzy mamą a Nickiem na krótszym boku
stołu. Joe natomiast obok Bridgit, tym samym tuż na przeciw Demi. Brunetka
spojrzała na przyjaciółkę z zaniepokojeniem, lecz ta miała nieprzenikniony
wyraz twarzy. Zjedli obiad, wysłuchując inteligentnych inaczej rozmów Danger'a
i Kevina, po czym przenieśli się do ogromnego salonu. Pani domu podała każdemu
kubek gorącej kawy ze spienionym mlekiem.
- Danielle, wiesz, że jesteś moją ulubioną
szwagierką? - powiedział Joe, patrząc na swój kubek z uwielbieniem. Dziewczyna
zaśmiała się jedynie, a Selena odchrząknęła głośno.
- Sel, ty jeszcze nie jesteś moja szwagierką -
a przynajmniej nie na papierze - więc na razie jej trochę pokomplementuję, bo
się obrazi i mi nie da podwójnej porcji mleka - powiedział - Ale nie mów jej
nic. - Dodał szeptem, mrugając do niej.
- Słyszałam! - zawołała Danielle.
- A niech to szlag! - Zaklął Joe i wszyscy
wybuchnęli śmiechem.
- Nie obrażę się pod warunkiem, że zjesz
najostrzejszą papryczkę, jaką widział świat.
- No jasne, spoko. Kiedy?
- Teraz. – Uświadomiła go z satysfakcją
wymalowaną na uroczo zaokrąglonej w ostatnim czasie twarzy. - Kevinie, przynieś
jedną. Są na górnej półce w lodówce. – Chłopak natychmiastowo spełnił jej
prośbę i podał warzywo bratu, który spojrzał na nie z grymasem.
- Jedz wujek, jedz! - zaświergotała Rose,
skakając po fotelu z podniecenia.
- Dajesz Joe. Po co cię nazywają Danger? -
zakpił Nick, dusząc w sobie śmiech.
- Nie wymądrzaj się Nick. Ty byś w życiu nie
zrobił nic szalonego.
- Oj, mylisz się Joe - stwierdziła Selena i
opowiedziała wszystkim historię z poprzedniego dnia. Wszyscy tarzali się ze
śmiechu. - A na koniec jeszcze robił mi wyrzuty, że to ja go przy nich
ośmieszyłam. - Zakończyła.
- No, bracie! Jednak nie podmieniono cię na
porodówce! – przekrzyczał wszystkich Joe i wtulił się w Nicholasa jak dziecko,
przez co natężenie śmiechu w pomieszczeniu błyskawicznie wzrosło do
prawdopodobnego maksimum.
- Odsuń się człowieku. Orientacje ci się
pomyliły, czy jak? - Loczek, jak go często nazywano ze względu na burzę
kręconych włosów, odepchnął Josepha z niekrytym obrzydzeniem.
- O, nie, nie. Wcale jej nie pomyliłem, ani
nie zmieniłem. Właśnie, zapomniałbym! Bridgit, podejdź tu. - Przywołał do
siebie dziewczynę, a gdy stanęła z nim ramię w ramię, objął ją w talii.
- Wyjmij zaproszenia, kochanie.
Blondynka posłusznie wyjęła z zachwytem plik
kopert z torebki i z przejęciem wręczyła każdemu po jednej.
- Bierzemy ślub! - zawołał niespodziewanie
uradowany Joe. Selena od razu zwróciła wzrok ku Demi i kątem oka zauważyła, że
Debby zrobiła to samo. Szatynka wpatrywała się w przyszłą młodą parę tępym
wzrokiem, nie dotknąwszy nawet zaproszenia, które spoczywało na jej kolanach.
- A to nowina! - wrzasnął Kevin i wszyscy
zaczęli im gratulować, a jego córka rzuciła się na Joe'ego tak gwałtownie, że
oboje wylądowali na ziemi z głośnym hukiem.
- Nick, mam prośbę - wyszeptała Sel.
- Tak?
- Proszę, odwieź Demi do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz