Wszystko poszło nie tak, jak powinno. W zaplanowanym wcześniej harmonogramie ślubu zostało przewidziane jedno złamane serce, w rezultacie znalazły się w owym stanie aż trzy.
Selena ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy próbowała trafić niewielkim kluczem od domu w zamek drzwi, jednocześnie opierając czoło o chłodną powłokę drewna.
- Cholera, no - mruknęła pod nosem, zaczynając się denerwować.
Słońce powoli wyłaniało się spod horyzontu, tworząc tuż nad ziemią jasną poświatę. Dookoła panowała niczym niezmącona cisza, która w normalnych okolicznościach przyprawiłaby dziewczynę o gęsią skórkę, w związku z czyhającym na odpowiedni moment blondwłosym zbirem. Wówczas jednak nie miała głowy do takich spraw.
Niemal całą noc spędziła w ogromnym apartamentowcu zrozpaczonej Bridgit. To było coś więcej niż zwykły ból przy rozstaniu. Jednego dnia została upokorzona na skalę światową, porzucona przed ołtarzem, na domiar wszystkiego usłyszała, jak narzeczony wyznaje miłość jej przyjaciółce.
Płacz, szał, odrętwienie. Wszystko płynnie przechodziło do przodu, a Selena nie miała pojęcia, co robić. Nagle gdzieś w tłumie zginęła Miley, Emily oraz inne bliskie niedoszłej pannie młodej osoby. Została ona jedna, przecież nie mogła jej zostawić samej.
Dopiero przed piątą nad ranem Mendler zasnęła, co brunetka uznała za pozwolenie na powrót do domu, chociażby po to, aby się przebrać. Czarną niczym mrok suknię chciała wyrzucić czym prędzej do kosza.
W domu panowały egipskie ciemności. Zdjęła ze stóp obcisłe szpilki i, powłócząc nogami, udała się na piętro. Tam zawlokła do swojego pokoju, od razu świecąc światło, które zadziałało rażąco na czarne spojówki. Zamrugała kilkakrotnie, co znacznie pomogło. Wyszukała w szafie ciemną, dżinsową spódniczkę oraz białą koszulkę z podobizną zakrwawionego misia na przodzie. Do tego dobrała długie do kolan czerwone trampki z dyskretnym suwaczkiem z boku.
Przemknęła się po cichu do łazienki, nie chcąc obudzić współlokatorek. Wzięła szybki prysznic, po czym przebrała się w przygotowany komplet. Czuła, jak sen chce skleić jej powieki, lecz doskonale wiedziała, że nie może się mu poddać. Najdalej za godzinę musiała stawić się w apartamencie Bridgit, zanim ta się obudzi.
Zajrzała do pokoju Demi, zaniedbała ją tej nocy. Szatynka leżała na łóżku, dokładnie opatulona kołdrą, nadal w sukience. Na twarzy widniały pozostałości makijażu.
- Oj, Dee - szepnęła Sel, odgarniając z jej policzka zagubiony kosmyk włosów.
Następnie wróciła do własnej sypialni i, sprawdziwszy wpierw godzinę, wzięła z biurka laptopa, siadając z nim na kanapie. Ostrożnie pociągnęła do góry klapkę oraz wcisnęła przycisk startu.
Przez ostatnie tygodnie unikała tego urządzenia w obawie przed sensacją, stworzoną przez rozpad jej związku. Teraz jednak chciała sprawdzić, jak wielki skandal wywołała ucieczka Josepha sprzed ołtarza.
Wpisała w wyszukiwarce nazwę jednej z najpopularniejszych stron plotkarskich, od razu do niej wchodząc. Zjeżdżała na dół suwakiem, oglądając nagłówki artykułów. Tuż pod wzmianką o doczepionych włosach Britney Spears znalazła to, czego szukała.
,,Szokujący koniec Jodgit!!!''
Zdjęcie pod tutyłem przedstawiało zapłakaną Bridg w suknii ślubnej.
Przeczytała tekst tuż pod nim, informujący o ,,rychłej zmianie zdania przez pana młodego''. Tak, jak się tego spodziewała. Na szczęście ich źródło najwyraźniej nie wiedziało nic o rozmowie w ogrodzie, całe szczęście. Dopiero wtedy wybuchłaby afera. Jedno pozostawało niewyjaśnione - ktoś w końcu musiał zrobić to zdjęcie, wydać informacje do mediów. Obszar został zamknięty, więc to niemożliwe, aby ktokolwiek niepożądany się tam przedostał.
Podczas tych rozmyślań coś zwróciło jej uwagę. Z boku po prawej stronie widniała lista nazwisk najsłynniejszych gwiazd, o jakich można się dowiedzieć czegoś nowego na tymże portalu. Oczywiście jej oczy bez problemu wypatrzyły dwa drobne słowa, składające się z zaledwie dziewięciu liter, a dla niej tak wiele znaczących. Nick Jonas.
Przegryzła dolną wargę, wahając się chwilę. Po kilku sekundach przejechała kursorem na tamtą stronę, po czym szybko wcisnęła napis. Już za chwilę widziała skupisko informacji, każda opatrzona jego zdjęciem.
Pierwsza wydała się dość interesująca.
,,Nie może poradzić sobie po stracie Gomez?''
Przeszła do pełnej treści, czytając ją zachłannie. Autor opowiadał o tym, jak zdołowanego Nicholasa widuje się na mieście, a nawet o jego potencjalnym pijackim wybryku ostatniego dnia roku.
- Głupoty - prychnęła Selena, zanim jeszcze zauważyła dołączony plik zdjęć.
Oglądała je z niedowierzaniem, choć przecież wyraźnie je widziała. To, jak siedzi na drewnianej ławce w parku z zamkniętymi oczami oraz kapturem na głowie, to na betonowym murku przed plażą w podobnej pozycji. Najbardziej zszokowały ją ostatnie fotografie, przedstawiające chłopaka na jednej z imprez klubowych, gdzie siedzi przy barze zdrowo upity, a rudowłosy kelner wciąż mu dolewa ze szklanej butelki z przezroczystą substancją w środku. Sceneria dookoła rzeczywiście pasowała do sylwestra, zważywszy na serpentyny oraz balony z napisem ,,2011''.
- Nie wierzę - szepnęła sama do siebie.
Wiedziała, iż dotknęła go ta sprawa, aczkolwiek nie zdawała sobie sprawy, że aż tak dogłębnie. Jedynie raz widziała go w podobnym stanie - zaraz po rozstaniu z Kay. Ale czy mogła się z nią równać? Czy on naprawdę poczuł do niej to samo, co do swej największej miłości, jak zawsze opisywał blondynkę?
Ocknąwszy się z zawiłych myśli, zerknęła na zegarek. Przedstawiał już godzinę szóstą dwadzieścia, więc zamknęła znacząco komputer, zrywwając się z miejsca. Nie chciała o tym myśleć, brakowało czasu na prywatne sprawy, przyjaciele są ważniejsi.
Wyjęła z małej kopertówki kluczyki od samochodu, a także komórkę, po czym pognała schodami na dół, od razu kierując się na podjazd. Ani Debby, ani Demi jeszcze się nie obudziły, co zdecydowanie ją cieszyło.
Wyszła na świeże powietrze jak nowonarodzona, czując na sobie ciepłe promienie słońca. Po drodze zarzuciła jeszcze na siebie krótką, skórzaną kurtkę. Przy samochodzie usłyszała głośne, starcze chrząknięcie. Rozejrzała się dookoła, od razu zauważając panią Charles w swej szkaradnej, różowej koszuli nocnej.
Siedziała na bujanym fotelu na werandzie, popijając poranną kawę z kremowego kubka w prążki. Selena dałaby sobie uciąć głowę, że pół roku wcześniej miał kolor biały. Na głowie wciąż trzymało się kilka wałków, utrzymujących krótkie, siwe włosy.
- Dzień dobry! - zawołała w jej stronę, na co dostała w odpowiedzi jedynie krzywy uśmiech. Zasiadła przed kierownicę, odpalając samochód.
Całą drogę starała się odganiać myśli dotyczące Nicholasa. Musiała o nim zapomnieć, raz na zawsze. Tylko jak, skoro nawet tego nie chciała. Był jej najpiękniejszym wspomnieniem, nawet jeżeli odszedł. W jej myślach nie istniał spisek, w jaki go zdobyła. Tam zagnieździły się tylko te wspaniałe chwile, jakie razem przeżyli. Po tak długim okresie czasu nauczyła się odkładać poczucie winy na drugi plan, może nawet trzeci lub czwarty.
Stanęła na parkingu przed dużym budynkiem, zaraz kierując się do szklanych drzwi. Otworzyły się przed nią, odsłaniając duży hol, wykafelkowany oraz przejrzysty. Ściany pomalowano na słoneczny kolor, co dodawało miejscu uroku. Po prawej stronie stała obszerna, drewniana lada, a za nią dwóch przystojnych młodzieńców, którzy uśmiechnęli się do niej promiennie, odrywając oczy od monitorów.
- Dzień dobry - przywitała się, nawet nie zatrzymując.
Pędziła prosto do schodów na przeciwko, mijając kącik dla oczekujących, a także drzwi do restauracji. Wspinała się po kolorowym dywanie, jakim je wyłożyli, nie chcąc czekać na windę. Zresztą Bridgit mieszkała zaraz na drugim piętrze, więc dostała się tam dość szybko.
Nie zapukała w dębowe drzwi, tylko wcisnęła wypolerowaną klamkę, wchodząc do środka. Znalazła się w ogromnym salonie, tak czystym, że wyglądał na nowy. Śnieżnobiała kanapa, otoczona przeciwlegle dwoma fotelami do kompletu stała na wprost beżowej ściany z telewizorem plazmowym. Z obu jego stron widniały dwa okna, od ziemi do sufitu. Wszędzie obecne kwiaty oraz cenne przedmioty ułożone dokładnie na zabytkowych kredensach lub stoliczkach oraz powieszone obrazy ozdabiały pomieszczenie.
- Cześć - usłyszała z kanapy słaby głos.
- Hej - mruknęła, podchodząc do blondynki.
Bridgit siedziała skulona na sofie, szczelnie przykryta jednobarwnym, jasnym kocem. Jej wymęczona twarz z widocznymi oznakami płaczu i niewyspania wpatrzona była w widok miasta za szkłem. Włosy rozkopały się przez noc, tworząc na jej głowie nieład.
- Jak się czujesz? - zapytała Selena, siadając ostrożnie obok niej.
- A jak myślisz? - odparła dziewczyna, nie zmieniając pozycji. - Selena, chciałam ci podziękować - odezwała się znów po chwili, zwracając ku niej swój wzrok. - Jako jedyna mnie tam nie zostawiłaś, chociaż przecież sama masz wiele problemów. Dziękuję, po stokroć.
Próbowała wymusić na twarz blady uśmiech, lecz wyszedł z tego dziwny grymas. Gomez natomiast uniosła nieznacznie kąciki ust, obejmując przyjaciółkę ramieniem.
- Nie ma za co, zrobiłabyś dla mnie to samo - rzekła, kładąc głowę na jej ramieniu.
- No właśnie nie. Nie zrobiłam nic po twoim rozstaniu z Nickiem, a przecież powinnam! - zaperzyła się znacznie ożywionym głosem.
Rozstaniu z Nickiem, tak, bo przecież się rozstali. Z jej winy. Dlatego ją zostawił. Nastał koniec. Tego, co było dla niej najważniejsze.
Selena, zamknij się, skarciła się w duchu za ponure myśli.
- Przestań, dowiedziałaś się o tym pewnie z telewizora, nie miałaś nawet pewności czy to prawda. - stwierdziła.
- No tak, ale..
- Żadne ale, koniec tematu.
Zapadła chwilowa cisza, przerywana miarowym tykaniem zegara ściennego.
- Więc jak sobie dajesz radę? - zapytała w końcu Bridgit.
- Z czym? - Selena uniosła głowę, marszcząc brwi.
- W sprawie z Nickiem.
Gomez mimowolnie skrzywiła się na wymienione imię.
- Po prostu. Trzeba jakoś żyć, no nie? - Wzruszyła ramionami, unikając jej oczu.
- Selly, nie wiem, co się stało, ale wiedz, że on cię i tak kocha, naprawdę - powiedziała, a brak reakcji ze strony brunetki skłoniło ją do dalszego monologu. - Wiem, co mówię, przecież często bywałam w.. ich domu. Unikał towarzystwa dosłownie każdego, godzinami brzdąkał w swoim pokoju na gitarze. Znikał bez słowa na całe dnie. Selena, to nie jest normalne w jego wypadku.
- Po co mi to wszystko mówisz? - wypaliła Gomez, podnosząc się gwałtownie.
Podeszła do okna, byle stać tyłem do Mendler, byle nie widziała jej wyrazu twarzy, zaszklonych oczu.
- Bo wiem, że nie możecie tego wszystkiego tak zostawić. Kochacie się, cierpicie. Czy to nie znak, że najwyższy czas, by schować dumę do kieszeni i..
- Dumę? - przerwała. - Tu nie ma żadnej dumy. Rozwaliłam wszystko, zanim jeszcze się zaczęło. Bridg, gdybyś wiedziała, co zrobiłam.. Nie chciałabyś się ze mną zadawać, uwierz.
- Przekonaj się.
- Nie, to nie jest odpowiedni czas. Nie.. Nie mam sił, żeby po raz kolejny to wszystko powiedzieć na głos, chcę zapomnieć.
- Dobrze. Tylko... Pamiętaj, że gdy chłopak roni łzy przez dziewczynę, to znaczy, że jest dla niego wszystkim - dodała już szeptem.
- Jak to jest, że tak łatwo jest ci funkcjonować, normalnie rozmawiać po tak... niemiłym dniu, nocy? - zapytała Selena, odwracając się w jej stronę.
- Kieruję się rozumem, Sel. Moje serce rozpada się w środku na tysiąc kawałeczków, lecz cóż mam poradzić? Nie będę go błagać na kolanach, aby się ze mną ożenił. Przykro mi, że okłamywał mnie przez tak długo, zapewne jeszcze przez ogrom czasu każda wzmianka o jego osobie będzie mi sprawiała ból, aczkolwiek nie widzę sensu w tym, aby się załamywać. Serce nie wybiera, jego najwyraźniej wybrało kogoś innego.
- Czujesz żal do Dee?
- Nie, skąd. Ona nijak w tym wypadku nie zawiniła.
- Jesteś niesamowita - rzekła Selena, kręcąc głową.
Bridgit uśmiechnęła się lekko na te słowa.
Wtem komórka tej pierwszej zawibrowała w kieszonce spódniczki. Wyjęła ją, sprawdzając, kto napisał wiadomość. Nie rozpoznając numeru, odczytała tekst.
,,Jutro o siódmej przy barze w Malibu. Bez żadnych sztuczek, bo Twoją koleżankę spotka coś nieciekawego. Buziaki, Charlie. xoxo''.
Do smsa zostało dołączone zdjęcie Demetrii, siedzącej na werandzie w ich domu.
- Coś się stało? - zapytała Bridgit.
- Nie, nic - odrzekła, chowając telefon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz