sobota, 12 października 2013

R. 11 ` ,,Jimmy Kimmel Live!''

Dom dziewczyn wciąż ział pustkami, jako że Debby miała wrócić dopiero za dwa dni. Demi i Selena nie ukrywały faktu, iż nawet ich to cieszyło. Brunetka nie miała pojęcia, jak jej wytłumaczyć swoje rozstanie z Nicholasem. Zaufać i powiedzieć prawdę, czy może ponownie dopuścić się kłamstwa? Na dodatek w dzień powrotu blondynki Selena miała zaplanowany występ w show Jimmy Kimmel Live!, o którym nawet nie chciała myśleć. Zaraz po przyjeździe do Miasta Aniołów odważyła się zadzwonić do menagerki z prośbą o odwołanie tego wydarzenia, jednakże ta stanowczo odmówiła. Nie miała wyjścia, bo inaczej pożegnałaby się ze swoją karierą.
  Zatrzasnęła drzwi lodówki, trzymając w ręku jogurt o smaku wanilii. Wyjęła z szuflady srebrną łyżeczkę, po czym usiadła na wysokim stołku przy barku.
  Wszelkie kuchenne meble utrzymywały kolor biały lub czarny, dzięki czemu tworzyły nowoczesny wystrój. Gdzieniegdzie można było dostrzec srebrną wstawkę, nic poza tym.
  Selena grzebała sztućcem w kubku, myślami błądząc po jakichś nieznanych krainach. Demi oglądała w salonie telewizję. Jak można było stwierdzić po ścieżce dźwiękowej rozprzestrzeniającej się po całym parterze, leciał jakiś horror. Szatynka je wręcz ubóstwiała. Zawsze razem z Joe urządzali sobie maratony filmowe, do czego chętnie przyłączała się reszta ich paczki. Debby robiła masę popcornu. Kanapę odsuwano pod ścianę, a na puchaty dywan zarzucano sterty poduszek. Ona z Nickiem zawsze zostawali w samym tyle, opierając się o sofę, z jego ręką na jej ramieniu. Za każdym razem, gdy zakrywała oczy dłońmi, chłopak jej powtarzał, że to tylko film. Że są razem, więc choćby ten facet z zakrwawioną siekierą wpadł przez okno do pomieszczenia, to nic by im nie zrobił.
  Wspominając owe chwile, ponownie poczuła ogromną pustkę gdzieś pomiędzy gardłem, a klatką piersiową. Tak, jakby ktoś jej wyrwał tę część jej ciała i odszedł. Bezradna oparła czoło na blacie, otaczając głowę rękoma. Nie miała już sił, by płakać, jej oczy nie potrafiły już wytwarzać słonego płynu. Dłonią chwyciła garstkę swych kruczoczarnych włosów, ściskając je coraz mocniej. W końcu doszło do tego, że poczuła jak wyrywa poszczególne kosmyki. Bolało, ale czy to coś złego? Skoro ból psychiczny ogarniał całe jej wnętrze, to dlaczego ma je chronić przed fizycznym? Zasłużyła na to. Na oba rodzaje jednakowo.
 - Selena? – zapytała zdezorientowana Demi. – Sel! – krzyknęła, podbiegając do niej.
  Już po chwili Gomez poczuła, jak ktoś próbuje rozluźnić jej palce, a następnie rozkłada ręce wokół jej ramion. Bezwładnie przeniosła ciężar swojego ciała na szyję przyjaciółki, przytulając ją mocno, może nawet za mocno. Nie miała pojęcia, dlaczego teraz, ale znów zaczęła płakać. Czuła się taka pusta. Bezsilna. Niepotrzebna. Niekochana.
Tak strasznie potrzebowała bliskości.

   - Ach, nareszcie. Witaj, anielski domku! – usłyszały z holu razem z dźwiękiem szurania plastikowych kółek walizki, jaką zabrała ze sobą blondynka do Chicago.
  Selena razem z Demetrią siedziały na kanapie w salonie, oczekując przybycia przyjaciółki. Obie miały na sobie luźne ubrania, a ich miny nie wyrażały dosłownie nic. Patrzyły się tępo w ciemnobrązowy parkiet, próbując odgonić z umysłu wszelkie myśli. Zamknąć go na klucz, a tego z kolei wyrzucić podczas burzy do rzeki.
 - Cześć! – Uśmiechnęła się Debby, stając w progu. Zdążyła już zdjąć lawendową kurtkę oraz wysokie białe kozaki.
 - Hej, Debbs. – Ocknęła się Demi.
  Selena posłała przybyłej jedynie spojrzenie razem z wymuszonym lekkim uśmiechem. Cały czas rozmyślała nad swoim występem, który miał się odbyć już za trzy godziny. Nie wiedziała nawet, jaką piosenkę zaśpiewać. Jennifer namawiała ją do Naturally lub A Year Without Rain, które wszyscy znają, lecz czy miała dostatecznie dużo siły, aby wirować na scenie w rytm muzyki, śmiać się do fanów?
Druga nurtująca ją sprawa związana z show dotyczyła jej byłego. Czy media dowiedziały się już o ich rozstaniu? Co jeśli Jimmy zada pytanie o powód tego rozpadu? Wytrzyma tyle czasu na wizji bez popadnięcia w bezwład, a po jej policzkach momentalnie nie spłyną łzy na choćby samo wymówienie imienia Jonasa?
 - Byłam też u babci. Dała nam tyle wałówy, że nie musimy gotować przez dwa tygodnie! – gruchotała Ryan, wyjmując z walizki na blat kuchenny pełno słoików. – Wszystko fajnie, tylko straszne odcięcie. Spotkałam się z dawną przyjaciółką – Bellą. Mieszka naprzeciwko rodziców. Spędziłyśmy razem sylwestra u jej znajomej ze szkoły, było naprawdę bombowo. Masa przystojniaków, no ale wiecie, mam Jasona. Pech chciał, że akurat przez całe święta nie mieliśmy internetu, dlatego nigdy mnie nie było na twitterze, ani skypie. No, ale dość o mnie, a wam jak minęły święta i sylwester? – spytała, w końcu kończąc swój monolog.
 - W porządku – odparła Selena, stwierdzając, że musi się w końcu odezwać.
 - Tak. Bardzo dużo czasu spędziłyśmy razem – dodała Demi.
 - Nic dziwnego. Ale pewnie tylko wtedy, kiedy Nick pozwalał na przerwanie swej prywatności z Selly. – Zaśmiała się, chowając produkty do lodówki. – Wy to macie szczęście. Ja z Jasonem już się tyle nie widziałam! A’ propos, dziś jestem z nim umówiona, wybaczycie mi, prawda?
  Selena słysząc imię swojego ukochanego wbiła paznokcie w oparcie kanapy, marząc o zakończeniu tej niefortunnej rozmowy. Ona nic nie wiedziała, nie było żadnych prywatnych chwil. Nie ma żadnego szczęścia. Nie ma już ICH.
 - Ale znów gadam tylko o sobie! No, teraz wy coś mi opowiedzcie – zadecydowała, rozsiadając się pomiędzy nimi.
 - No, więc… Było fajnie. Oprócz faktu, iż Dallas mnie ciągle denerwowała, a Madison próbowała wyprosić u ojca mój pokój jako domek dla swoich Barbie – rzekła szatynka i obie parsknęły śmiechem.
 - A u ciebie jak, Sel? – zwróciła się do niej Deborah, patrząc prosto w jej oczy.
 - Było.. Super – wydusiła w końcu.
 - Stało się coś – powiedziała niespodziewanie blondynka, nie odrywając od niej oczu. – Selena, co jest?
  Nastała głucha cisza, której nikt nie miał zamiaru przerwać. Gomez ze spuszczoną głową patrzyła bezcelowo na swoje nogi, a reszta czekała wymownie na jej odpowiedź. Mijały sekundy, może nawet minuty, a na Lavaza Crescent 19 wciąż dało się słyszeć jedynie przerywane oddechy całej trójki.
 - Nick mnie zostawił – powiedziała, szybko opuszczając pomieszczenie.
  Ślamazarnym krokiem dotarła do własnego pokoju, gdzie od razu położyła się na łóżku. Ukryła się pod cienką kołdrą, pozostawiając tylko małą szczelinę na dopuszczanie powietrza. Nareszcie jej się udało. Nie myślała.
  Po bliżej nieokreślonym czasie drzwi pokoju wydały huk zderzenia się z framugą.
 - Za godzinę musisz być w studiu – zakomunikowała Demi. – Wiesz, że musisz tam wystąpić.
  Brunetka westchnęła, podnosząc się i odgarniając pościel na bok. Przeczesała ręką włosy, spoglądając na przyjaciółkę.
 - Ruszaj się, wyglądasz okropnie. – Chwyciła ją za rękę, ciągnąc do szafy. Tam czekał już na nią futerał ze specjalnym strojem nadesłanym przez jej osobistą stylistkę Basię.
  Ubrana w czarne rurki, jaskrawoczerwoną koszulkę oraz skórzaną kamizelkę pod kolor spodni wsuwała stopy do wysokich obcasów w przedpokoju, kiedy nieoczekiwanie ktoś ją przytulił. Okazało się, że to Deborah. Odwzajemniła uścisk, dusząc w środku emocje, żeby tylko się nie rozpłakać, co zniszczyłoby jej makijaż. Żadna z nich się nie odezwała. Selena poprawiła tylko pofalowane włosy, po czym wyszła na zewnątrz, rzucając dziewczynom blady uśmiech.
  Pogoda zdawała się z niej kpić. Słońce prażyło niemiłosiernie, a na niebie nie dało się dostrzec żadnej chmurki. Styczeń, a temperatura godna lipca.
  Dziewczyna wsiadła do swojego wymarzonego samochodu, który stał przed garażem, odkąd wybrały się z Demetrią na zakupy. Od jej pobytu w szpitalu Lovato ogromnie pilnowała spraw żywieniowych, więc zaraz po przyjeździe do Los Angeles zażądała wyjazdu do marketu.
  Wsadziła kluczyk do stacyjki, zmieniła bieg, nacisnęła sprzęgło, które powoli zaczęła puszczać, wciskając tym samym pedał gazu, a auto ruszyło. Po kilkunastu minach jazdy zaparkowała zręcznie pod betonowym gmachem studia, gdzie trzy czerwone bilbordy z nazwą programu upewniły ją, że nie pomyliła budynków. Wysiadła, wpierw zakładając na nos czarne Oksy. Po drodze ku schodom zauważyła, że na prawo jest mały sklepik z gazetami. Może lepiej sprawdzić?
  Zboczyła z drogi, przyspieszając kroku. Weszła do pomieszczenia, rozglądając się dokładnie. Młoda sprzedawczyni z rudymi włosami związanymi w koński ogon uśmiechnęła się do niej znad jednego z kolorowych pisemek plotkarskich. Selena zaczęła się rozglądać po regałach w poszukiwaniu na okładkach twarzy swojej lub Nicka. Już miała odetchnąć z ulgą, gdy jej oczy dostrzegły charakterystyczne loki na pierwszej stronie ‘People’. Wzięła pismo do ręki, odszukując w środku odpowiedniej strony.
 - Przepraszam.– zawołała ekspedientka – Musi pani kupić, aby przeczytać.
 - Tak, oczywiście – wykrztusiła, szukając w torebce portfela. Wręczyła jej odpowiedni banknot, po czym wyszła na chodnik. Kartkowała kolejne strony, wciąż nie mogąc zobaczyć Jego osoby. Zrezygnowana zamknęła gazetę, przyglądając się okładce. Fotografia przedstawiała Nicholasa ubranego w białą koszulkę oraz skórzaną kurtkę z chustką obwiązaną wokół szyi i gitarą w ręku. Zdjęcie pochodziło z sesji do solowego albumu chłopaka – Who I Am. Pod spodem widniał wściekle czerwony napis: ,,Tylko u nas! Nick Jonas wyznaje prawdę o domniemanym powrocie związku z Kay Panabaker!’’. Ze strachem obiegającym jej ciało zerknęła na spis treści. Bez problemu odnalazła wywiad.
  ,,N: Przyznaję, że spotykałem się z Kay przez pewien okres czasu, jednakże to jest zamknięty rozdział mojego życia.
 P(people) : Czy jesteś szczęśliwy w związku z Seleną Gomez?’’
  Serce dziewczyny zaczęło bić jak oszalałe, a sama wręcz pochłaniała kolejne linijki tekstu.
 ,,N: Tak, to najlepsze, co mogło mnie spotkać po tych kilku pomyłkach miłosnych.
 P: Chociaż dzięki temu napisałeś mnóstwo świetnych piosenek.
 N *śmiech*: Tak, ale myślę, że nie potrzeba złamanego serca do napisania czegoś dobrego’’
  Zdezorientowana zmarszczyła brwi. Czyżby zataił fakt o zerwaniu? To przecież niedorzeczne. Zamknęła magazyn, próbując wymyślić jakiekolwiek wytłumaczenie Jego słów. Może jednak ją kochał? Przemyślał wszystko i postanowił zapomnieć o całej sprawie? Jasne, że byłoby im trudno odnowić zaufanie we wspólnym związku, ale w końcu czas leczy rany. Już miała się uśmiechnąć do Jego oblicza na łamach prasy, kiedy rzucił jej się w oczy drobny napis u rogu.
 ,,22 grudnia 2010’’
  Miała ochotę z całej siły uderzyć głową o ceglaną ścianę sklepiku. Jak mogła w ogóle pomyśleć o czymś takim?! Nigdy jej nie wybaczy. NIGDY.
  Oddychając spazmatycznie, zgięła gazetę na pół, następnie wrzucając ją kosza. Próby uspokojenia nic nie dawały, musiała coś ze sobą zrobić. Nie mogła wejść w takim stanie do studia. Program miał się zacząć za dziesięć minut, a ona siedziała na schodach od owego budynku ze złączonymi powiekami.
 - Sel? – usłyszała nad sobą męski głos. Podniosła gwałtownie głowę, chcąc sprawdzić czy intuicja ją nie myli.
 - Cześć Taylor – wychrypiała, mrużąc oczy pod wpływem światła słonecznego, które oświetlało jego twarz.
 - Dlaczego tutaj siedzisz? Wszyscy czekają, zaraz wchodzimy na wizję – powiedział, wyciągając rękę.
  Dziewczyna złapała się jej, wstając do pionu.
 - Jak to? Ty też występujesz?
 - No przecież. To wszystko ma być promocją filmu. – Uśmiechnął się szeroko, jak to miał w zwyczaju.
 - Ależ ja jestem głupia! Czyli tylko i wyłącznie nasze relacje, ciekawostki z planu? – spytała z nadzieją. Skrycie już się zaczęła cieszyć, że kolega dotrzyma jej towarzystwa u Kimmela.
 - No raczej. Chodź, bo Jennifer cię zabije. Siedzi w garderobie jak na szpilkach, wrzeszcząc na każdego, kto tam wejdzie. – Zaśmiał się, co spowodowało, że kąciki ust Seleny również uniosły się momentalnie ku górze.

  Oślepiające światła ogromnie kontrastowały z ciemnym wnętrzem garderoby dla gwiazd, padając na czarnowłosego mężczyznę o dość pucułowatej twarzy z toną makijażu. Siedział już wygodnie przy mahoniowym biurku, przeglądając własne notatki. Dwa beżowe fotele nadal stały puste, czekając na kolejne sławne osoby, które na nich usiądą. Dookoła panował istny galimatias, każdy chciał wykonać swoją pracę jak najlepiej. W końcu reżyser krzyknął, uciszając tym samym wszystkich obecnych:
 - Uwaga! Wchodzimy za trzy.. dwa.. jeden.. TERAZ!
  Największa z kamer została skierowana na twarz pana Kimmela, a głośniki wydobyły charakterystyczną melodyjkę.
 - Witam w kolejnej odsłonie uwielbianego przez was programu Jimmy Kimmel Live!. Jak wiecie, jestem Jimmy, a show jest kręcone na żywo. Niezbyt oryginalna nazwa, nie sądzicie? – Zmarszczył brwi, udając zdziwienie, na co został włączony elektroniczny śmiech ludzi.
 - Porozmawiam o tym z producentami, gdy w końcu zaproszą mnie na kolację, lecz teraz pragnę wam przedstawić dwie wschodzące gwiazdy amerykańskiej telewizji. Ona, zadziorna i piękna, ma na swoim koncie kilka płyt, filmów oraz własny serial! On natomiast, przystojny i rozchwytywany przez dziewczyny, wystąpił w ekranizacji światowego bestselleru ówczesnej młodzieży. Teraz zjednoczyli siły, zgadzając się na występ w najnowszym filmie Davida Yates’a. O czym mowa? Zobaczmy! – Ręką wskazał ekran telewizora, stojącego na biurku, gdzie został wyświetlony trailer ,,Białego puchu miłości’’. Przedstawiał on urywki produkcji, większość z udziałem głównych bohaterów – filmowych Caroline i Drake’a. To całujących się na plaży, to kłócących pod dyskoteką, moment uderzenia ich samochodu w ciężarówkę, a na koniec przyniesienie pięknie przystrojonej choinki przez Caroline stąpającej o kulach do szpitala, gdzie leżał jej ukochany w krytycznym stanie.
 - Wzrusza, prawda? – odezwał się Jimmy, kiedy pojawiły się napisy oznajmujące, iż film wejdzie do kin trzeciego lipca. Sięgnął do kieszonki szarej marynarki po wyhaftowaną chusteczkę, aby teatralnie przetrzeć oczy. – To wszystko już w lipcu. A teraz poznajmy odtwórców głównych ról. Przed państwem.. Selena Gomez i Taylor Lautner!
  Ktoś włączył maszyną oklaski oraz szybko wpadającą w ucho piosenkę Katy Perry, a oboje weszli w kadr kamer, siadając na wcześniej wspomnianych miejscach.
 - Witam w najlepszym programie Ameryki – odezwał się mężczyzna, gdy zaległa cisza.
 - Dzień dobry – powiedziała Gomez, na co od razu zawtórował jej Lautner.
 - No więc, jak wam się pracuje razem? – zapytał prezenter, znacząco ruszając brwiami, na co oboje się zaśmiali.
 - Wspaniale. Selena to fantastyczna osoba i świetnie się dogadujemy. Wszędzie, gdzie jesteśmy razem, nie obędzie się bez śmiechu – odparł Taylor.
 - A ty Seleno, co powiesz na ten temat?
 - Bardzo się cieszę, że to właśnie z Taylorem przyszło mi pracować. Jest niesamowitym aktorem, a prywatnie dobrym przyjacielem – wyrecytowała wyuczoną regułkę, na twarz przyklejając niezmywalny uśmiech.
  Oczywiście Jennifer poinformowała ją o możliwych pytaniach. Może nieco późno, ale jednak.
 - Widzę, że bardzo się polubiliście. Czy może z tego być coś więcej? – Uśmiechnął się podejrzliwie, wpatrując się to w jedno, to w drugie.
 - Nie, nie, myślę, że to niemożliwe. Po prostu jesteśmy przyjaciółmi – zdeklarował Taylor.
 - No tak, zapomniałbym. Przecież Selena ma już chłopaka. Doszły mnie słuchy, że niemal od pół roku jesteś z Nickiem Jonasem, czy to prawda?
  Tego się obawiała najbardziej. Poczuła, jak robi jej się gorąco, a na twarz wstępują krople potu. Oddech ponownie przyspieszył, co mieszało się z faktem, iż zaczerpnięcie powietrza przychodziło z trudem. Nie mogła się teraz poddać, oglądało ją tyle milionów ludzi! Mimo, że poczuła, jak podwójna ilość wody próbuje nawilżyć jej gałki oczne, zacisnęła dłonie w pięści, próbując się opanować.
 - To już nieaktualne – rzekła w końcu sucho, mając nadzieję, że to będzie koniec tematu.
 - Uaaa – zagwizdał brunet, a w tle zabrzmiał dźwięk nagranego okrzyku zdziwienia. – To koniec? Dlaczego?
  Otworzyła usta, by odpowiedzieć, gdy nagle zdała sobie sprawę, że nie wie co. Bo jest głupia? Bo rozwaliła wszystko, zanim się jeszcze zaczęło? Poczuła, jak słony płyn ściekł po jej policzku.
  To koniec, pomyślała.
 - Oj, muszę odłożyć to pytanie na później. Czas na reklamy. Lecz czekajcie, czekajcie. Jak widzicie, ujawniamy najświeższe fakty!
 - I… Poszły! – zawołał reżyser, a do Seleny natychmiast podbiegła menagerka. Kucnęła przy niej, podając chusteczkę higieniczną. Ta otarła nią twarz, modląc się, by nikt nie zauważył w jakim była stanie.
 - Nie rozmazał mi się makijaż? – zapytała milczącą kobietę po odejściu Kimmela do stylistek.
 - Nie – odparła. – Słuchaj Selena. Nie wiem, jakie masz problemy prywatne, ale chyba nie chcesz ich wyjawiać przed całym krajem. Jesteś aktorką, graj, że jest w porządku. Teraz powiesz ,,czasem tak bywa’’, a on zapewne zmieni temat. Pod koniec masz zaśpiewać piosenkę. Nie wiem, czemu wybrałaś akurat tę Celine Dion, ale trudno. Zespół ma już nuty, więc niczym się nie martw. No, powodzenia. – Blondyna o dość wyrazistych rysach twarzy, wiecznie podążająca za najnowszą modą, skończyła swój monolog, odbiegając w stronę kulis.
 - Będzie dobrze – powiedział Taylor, poklepując ją delikatnie po dłoni.
 - Witamy po przerwie w Jimmy Kimmel Live!. Dziś gościmy Selenę Gomez i Taylora Lautnera. – Znów rozbrzmiały sztuczne oklaski, na co brunet poprawił swój krawat z szelmowskim uśmiechem. – No więc, Seleno, zdradzisz nam, co było przyczyną rozpadnięcia się naszej Neleny?
  Jesteś aktorką, aktorką, aktorką…
 - Czasem już tak bywa. Życie pisze nam niespodziewane scenariusze – powiedziała, jak wyuczoną na pamięć rolę.
 - Oj, masz rację. A twój scenariusz miłosny, Taylor? Znalazłeś już tą jedyną, czy możemy zaapelować do wszystkich twoich wielbicielek, że nadal jesteś wolny? – zwrócił się do chłopaka, na co Gomez zdusiła odetchnięcie.
 - Na razie jestem sam, choć nie zaprzeczę, że spotykam się z pewną dziewczyną – odrzekł tajemniczo, co zainteresowało prowadzącego.
  Ku uciesze Seleny ani imię, ani nazwisko jej byłego nie zostało już wymienione w dalszej rozmowie. Płynnie przeszli do tematu osobowości odgrywanych przez nich Caroline i Drake’a, dzięki czemu już do końca show pozostali w temacie filmu. Zdradzili telewidzom kilka szczegółów dotyczących produkcji. Oczywiście tych, które zezwolił im udostępnić Yates.
 - A jak z twoją nową płytą, Seleno? Zamierzasz coś wydać, czy postanowiłaś skupić się na karierze aktorskiej? – spytał na koniec Jimmy, kiedy w końcu się uspokoił po napadzie śmiechu wywołanym przez zabawną historyjkę Taylora o przypadkowym ‘nadzianiu się’ na strzykawkę ze znieczuleniem podczas kręcenia scen szpitalnych.
 - Uwielbiam aktorstwo, jednakże nie zamierzam rezygnować z muzyki. To jest coś, co naprawdę kocham, czym mogę wyrazić samą siebie. Myślę, że już niedługo usłyszycie wzmiankę o moim nowym albumie. – Uśmiechnęła się.
 - Nie mogę się doczekać. A teraz mam dla was, drodzy oglądacze, niespodziankę. Zapraszam na występ Seleny!
  Ponownie rozległy się brawa, a dziewczyna szybkim krokiem udała się w miejsce mini-sceny. Chłopaki z The Scene już na nią czekali. Stanęła przed mikrofonem, wiedząc, że tego jej właśnie potrzeba. Ujęła go w dłonie, a z jej ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki.
 - For all those times you stood by me
For all the truth that you made me see
For all the joy you brought to my life
For all the wrong that you made right
For every dream you made come true
For all the love I found in you
I'll be forever thankful baby
You're the one who held me up
Never let me fall
You're the one who saw me through… through it all
  Wiedziała co robi, wybierając tę piosenkę.
Nie mogłaby zaśpiewać innej. To ta wyrażała jej uczucia. Może nieidealnie, lecz przesłanie równało się z tym, które mogłaby sama napisać.
 - You were my strength when I was weak
You were my voice when I couldn't speak
You were my eyes when I couldn't see
You saw the best there was in me
Lifted me up when I couldn't reach
You gave me faith 'coz you believed
I'm everything I am
Because you loved me
  Nikt nie śmiał wypowiedzieć nawet słowa. Jedynymi dźwiękami, jakie rozchodziły się po piętrze był głos Seleny oraz wolne brzmienia fortepianu.
 
- You gave me wings and made me fly
You touched my hand I could touch the sky
I lost my faith, you gave it back to me
You said no star was out of reach
You stood by me and I stood tall
I had your love I had it all
I'm grateful for each day you gave me
Maybe I don't know that much
But I know this much is true
I was blessed because I was loved by you

You were my strength when I was weak
You were my voice when I couldn't speak
You were my eyes when I couldn't see
You saw the best there was in me
Lifted me up when I couldn't reach
You gave me faith 'coz you believed
I'm everything I am
Because you loved me

You were always there for me
The tender wind that carried me
A light in the dark shining your love into my life
You've been my inspiration
Through the lies you were the truth
My world is a better place because of you

You were my strength when I was weak
You were my voice when I couldn't speak
You were my eyes when I couldn't see
You saw the best there was in me
Lifted me up when I couldn't reach
You gave me faith 'coz you believed
I'm everything I am
Because you loved me.*
  Melodia powoli cichła, a ona znów poczuła łzy pod powiekami.



* Celine Dion – Because You Loved Me 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz